Kolejne setki kilometrow z Siem Reap, gdzie znajduja sie swiatynie Angkor do stolicy Kambodzy Phnom Penh, nie wniosly nic nowego, jesli chodzi o wyobrazenie tego kraju. Smieci, smieci, smieci...sa wszedzie. Na okolo bieda (ale nie nedza), drogi w stanie fatalnym i to nawet w sasiedztwie stolicy, albo ich brak. Myslalem, ze taki stan rzeczy to specjalnosc Indii i, moze co najwyzej, Bangladeszu, a tu taki kwiatek. Phnom Penh wyglada na stolice kraju, jakim jest Kambodza ogladana z drogi. Czyli lipa. Ma i owszem pewna specyfike, ktora bije na glowe nawet Bombaj, Delhi czy Teheran. Mam na mysli ruch komunikacyjny (na szczescie prawostronny, bo w Tajlandii jezdza po oslemu, jak w Anglii). Jakby ktos spytal was, co nalezy uznac za najwiekszy wyczyn: a) wejscie na K2 zima, b) podroz na Marsa, c) przejscie przez ulice w Phnom Penh ? to tej ostatniej mozliwosci nie traktujcie, jak zart. Pieszy sie nie liczy. Ja juz nawet nie oczekuje, ze motocyklisci, bo tych jest przetlaczajaca wiekszosc (miliardy), zwolnia na moj widok, ale mam wrazenie, ze tylko czekaja, zeby delikwenta przejechac. I co z tego, ze na kazdym skrzyzowaniu stoi pol komendy policy i polowe armi krolewskiej mosci. Swoja droga, jaki to ma sens i kto za to placi? No chyba, ze stoja bo lubia.

Inna sprawa, ze mnie ten stan, znaczy sie wszechobecny burdel, jakos specjalnie nie przeszkadza...czterokrotna wizyta w Indiach sprawila, ze to prawie akceptuje. To prawie bierze sie stad, ze w takim kraju trudno zobaczyc co przyrodniczego. Na mapie parki narodowe sa zaznaczone to tu, to owdzie. Ale jesli nawet uda sie dostac w ich sasiedztwo to, jak mialem juz okazje sie przekonac, nie ma nikogo kto by sie zajal organizacja. Przede wszystkim nie ma bialych. Ci poza Angkor i wlasnie stolica sa w ogole niewidoczni, zwlaszcza na prowincji, a jak ich nie ma, to nie ma turystycznej infrastruktury. Tymczasem bez guida to wycieczka (na slepo) to kicha. Mozna przejsc obok fajnego miejsca i udawac ze jest fajnie. Zwlaszcza, ze nie ma zadnych map.

A teraz napisze tak: Panie i Panowie zarty sie skonczyly! Kupilem bilet na samolot lini Air Asia! Nie dosc ze niedawno jeden z tej lini nie dolecial, to ten leci dokladnie nad trojkatem bermudzkim tj. miejscem gdzie zaginal Air Malasya rok temu.

Pomysl, zeby z Phnom Penh leciec do stolicy Malezji Kuala Lumpur przyszedl nagle, a decyzja trwala 3 minuty w biurze z biletami (bilet kosztuje 100 $). W Malezji jest park z lasem rownikowym, ktory uchodzi za najstarszy w ogole las na swiecie. Tak sobie mysle, ze skoro to kraj bogaty, a park w kraju najwazniejszy, to problemow z dotarciem na miejsce i polazeniem po krzakach nie bedzie. Mam nadziej, ze mnie ta latwosc przemieszczania nie zwiedzie, bo wyladuje na Fidzi, albo Polinezji. Jest to jednak pewna korzysc, gdy jezdzi sie samemu. Idzie sie, gdzie chce, robi co chce. Nic nie musze Czy pojade na polnoc czy na poludnie wszystko mi jedno. Czy do Laosu pojade, czy moze wlasnie do Malezji. Nawet przed chwila znalazlem na stronie PTTK w Krakowie taki wierszyk Tetmajera, pasuje do mnie jak ta lala!

Gdziekolwiek zwrócę wzrok, wszędzie mi jedno
na północ pójdę czyli na południe:
wszędzie napotkam cień od spieki słońca
i znajdę studnię.
Wszędzie nad głową znajdę dach wśród nocy
i wszędzie mogę za grosz kupić chleba
i nawet nie wiem, czego ludziom w życiu
więcej potrzeba?...

Wczoraj troche przesadzilem, jak nieopatrznie przyjzalem sie sobie. Portki upier.... . a tu ludzie, stolica, prawie wytworne damy, ludzie przed komputerami na skwerach tancza zumbe! Zrobilem przepierke i jest Ok. Wlasciwie tylko na 10 minut kazdego dnia przydalby sie kto...do pogadania przy browarze. Bo czlowiek nienauczony inaczej. W Kotlinie Zakopianskiej na wsparcie w tym zakresie mozna liczyc zawsze.