Kilometr za kilometrem, godzina za godziną. W sumie jesteśmy już ponad 1200 km na północ od Perth (temp. 39 st.), w miejscu dość szczególnym- na zwrotniku Koziorożca. To tutaj ucieka słońce, gdy w Polsce jest dzień najkrótszy. A jak już tu dotrze tzn. będzie w zenicie - za półtora miesiąca, rozpocznie się lato .... albo zima, jak kto gdzie mieszka. W krajobrazie dominuje czerwona ziemia i niska roślinność australijskiego buszu. Trudne warunki klimatyczne to najlepsza gwarancja naturalności krajobrazu. Za to Australia otrzymuje ode mnie 5 w 6 stopniowej skali naturalności Skrzydlowskiego. Takie wrażenie pozostaje mimo, że jestemy w terenie, gdzie są kopalnie złóż wszelakich.
Na drodze ruch samochodowy szczątkowy. W większości tiry kursujące ze wspomnianych kopalń. Nie byle jakie tiry - 4 naczepy 50 metrów (patrz zdjecie)!!!. W Newman, skąd teraz telegrafuje, jest jeszcze jedna okolicznosć natury społeczno obyczajowej, o której słowo. Są tutaj Aborygeni, setki Aborygenów. Charakterystyczna uroda, z jaką nie spotkałem się w żadnym rejonie świata. Tak skrajnie specyficzna, że pomyślalby kto, że to inny gatunek człowieka. Dziesięć minut czekania i obserwacji pod sklepem i jak w pigułce widać największy dramat tych ludzi. Dość napisać, że cyganie z Rakus to przy nich ostoja cywilizacji. Kupują wódkę szastając dziesiątkami dolarów. Alkohol jest w AU bardzo drogi. Najtansza butelczyna to koszt około 100 zł. Ale pewnie zapomogi mają wysokie, w geście zadośćuczynienia od państwa i korporacji za użytkowanie ich ziemi. A region tutejszy, przemyslowy na kasie siedzi i ponoć utrzymuje całą Australię.