tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


Kronika wydarzeń przyrod.
Z życia zwierząt - jesień 2009
 

Jak nie psy, to przebrany Yeti

Minione lato było ponoć rekordowe pod względem liczby turystów odwiedzających TPN. Rekord padł też względem liczby psów deportowanych z terenu parku do schroniska dla zwierząt w Nowym Targu. Zaś rekord głupoty pobił „Super Expres”, który „odkrył” Yeti w Tatrach. Niestety te trzy rekordy przyczyniły się chyba do niezbyt częstych obserwacji rodzimych zwierząt.

Na początku wyjaśnijmy, kim był rzekomy Yeti. 11 Sierpnia w Kotlince Świnickiej na gorącym uczynku przyłapano pewnego przewodnika tatrzańskiego, który w przebraniu goryla straszył turystów. Po dwóch tygodniach „Super Ekspres” zaczął publikować serię artykułów pod nazwą Ekspedycja Yeti. W Internecie zamieszczono krótki filmik, nakręcony rzekomo przez przypadkowego turystę, na którym widać było właśnie wspomnianego przewodnika biegającego w przebraniu po głazach u stóp filara Świnicy. Wyznaczono nawet nagrodę 100 tysięcy złotych za dostarczenie dowodów na obecność Yeti w Tatrach. Naturalnie za wykrycie mistyfikacji nie zaoferowano ani grosza. Cała afera była najprawdopodobniej prowokacją, od początku do końca zaplanowaną i przeprowadzoną przez brukowiec, który w roli negatywnego bohatera gościł już na łamach naszych kronik faunistycznych. O dziwo sprawa przeniknęła do zagranicznych mediów, bo polskie w zasadzie zignorowały temat, widać, wiedzą, że „Super Expres” ma w zwyczaju robić durni z własnych czytelników. Personalia rzekomego Yeti pozostawmy do wiadomości redakcji.

*

Dokładna statystyka psów odwiedzających TPN to raczej domena kronik Straży Parku. Warto jednak dokładniej opisać zachowanie psów, które samotnie zapuszczały się w Tatry. Kundelki te nawet po przechwyceniu przez strażników, prowadzone na doraźnie zaimprowizowanej uwięzi, wciąż były bardzo zainteresowane każdym odgłosem i każdym zapachem, jaki drażnił ich zmysły. Nie przeszły obojętnie obok żadnej z norek drobnych gryzoni widocznych koło szlaku. Skutecznie wypłaszały pokrzywnice, które ukrywały się w kosówkach. Zachowanie to bynajmniej nie było spowodowane głodem – ot, taka psia natura. To właśnie ta natura stała się przyczyną śmierci młodego świstaka w Dolince za Mnichem i ta natura jest bodaj głównym powodem zakazu wprowadzania psów na teren parków narodowych.

*

Lato nie jest najlepszym okresem do obserwacji fauny w Tatrach. Długie i upalne dni powodują, że zwierzyna zaczyna wykazywać aktywność zmierzchowo-poranną. Godziny około południowe, czyli czas, kiedy większość turystów dociera w głąb Tatr, to dla wielu żyjących tu ssaków pora sjesty.

W środku lata kozice często zaczynają żerować jeszcze przed świtem. Dzień spędzają, leżąc w ukryciu na półkach skalnych, gdzie w spokoju przeżuwają treść przedżołądka. Po południu znowu zaczynają żerować, by późnym wieczorem znaleźć bezpieczne miejsce na spoczynek. Zupełnie inaczej aktywność kozic wygląda w czasie słoty oraz gdy dzień jest krótki. Te zwyczaje kozic znane są od lat. Niektórzy twierdzą, że behawior ten jest reakcją na ruch turystyczny, co nie zostało jednak w żaden sposób udowodnione.

Przyczyny tego zjawiska nie są ważne dla osób biorących udział w akcji wiosennego liczenia kozic, które tradycyjnie już odbywa się w lecie. Dla nich istotne jest, że w teren muszą wyjść przed świtem. Inaczej trudno będzie wypatrzyć kozę leżącą na półce, a młode ukryte za plecami matki będzie zupełnie niewidoczne. A właśnie liczba młodych urodzonych w danym roku jest głównym powodem organizowania tej akcji. W trakcie głównego liczenia jesiennego, które uważane jest za ważniejsze, wszystkie kozice, stare i młode, noszą już zwykle zimową suknię. Sprawia to, że przy obserwacjach prowadzonych z dużej odległości bardzo trudno jest odróżnić półroczne osobniki.

Wiosenne liczenie kozic planowane jest zwykle na czerwiec, jednak na jego przeprowadzenie nie zawsze pozwala pogoda. Po pół wieku doświadczeń wiemy, że lepiej w ogóle nie przeprowadzać liczenia, niż organizować je przy niepewnej pogodzie. Dlatego i w tym roku długo oczekiwano na odpowiedni moment, kilkakrotnie odkładając decyzję o wyjściu w teren, podejmowaną trochę pod presją strony słowackiej, która była już najwyraźniej zniecierpliwiona kaprysami aury. Ostatecznie akcja odbyła się 14 lipca, przy bardzo dobrych warunkach atmosferycznych. Po polskiej stronie zaobserwowano 207 kozic, w tym 13 capów, 67 kóz, 42 koźlęta tegoroczne, 19 koźląt zeszłorocznych i 18 młodych o niepewnym wieku. W przypadku 32 osobników rozpoznano jedynie, że są to zwierzęta dorosłe. O płci i wieku 16 zaobserwowanych kozic nie udało się powiedzieć nic pewnego. Po podsumowaniu akcji ze stroną słowacką łączny wynik liczenia kozic dla całych Tatr określono na 720 osobników, w tym 131 młodych tegorocznych.

Liczenie wiosenne dostarcza nam dowodów, że rozrodczość wśród populacji tatrzańskich kozic utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie. Jest ono też bardzo dobrym wskaźnikiem dokładności liczenia jesiennego. Czasem, gdy kapryśna jesienna aura uniemożliwi przeprowadzenie głównego liczenia, wyniki akcji wiosennej są jedynym miernikiem dynamiki populacji w danym roku. Warto więc czekać na dobrą pogodę, choćby i do sierpnia. Okazuje się jednak, że czynnikiem bardzo utrudniającym przeprowadzenie skutecznego liczenia w lecie jest okres urlopowy wśród kadry obu parków narodowych.

Jeszcze przed liczeniem zwrócono szczególną uwagę na występowanie kozic w rejonie Giewontu. Miało to związek z prowadzonym remontem krzyża, a zwłaszcza użyciem śmigłowca. Zgodnie z oczekiwaniami okazało się, że kozy opuściły ten rejon – dały się obserwować dopiero w rejonie Koziego Grzbietu i Dolinki Mułowej.

O wskaźniku rozrodczości tatrzańskich kozic wiemy już całkiem sporo. Znacznie gorzej jest ze śmiertelnością. Co roku odnajduje się szczątki zaledwie kilku osobników, a do tego przyczyny śmierci są często niemożliwe do ustalenia. Tak było i w przypadku młodej tegorocznej kozy znalezionej 18 lipca na wschodnim zboczu Starorobociańskiego Wierchu (inf. Jan Polak). Sądząc po zaawansowanym rozkładzie, osobnik ten padł jeszcze przed liczeniem. Pocieszający jest fakt, że 20 lipca w tym rejonie obserwowano kierdel 33 kozic, w tym 11 młodych tegorocznych i 4 zeszłoroczne (inf. Grzegorz Bachleda Wala).

*

Rozrodczość świstaków nie jest u nas tak dokładnie monitorowana jak rozrodczość kozic. Kontrole liczby młodych urodzonych w poszczególnych koloniach prowadzone są w sposób wyrywkowy. W tym roku młode zaobserwowano między innymi w Jaworzynce, Kotle Gąsienicowym, Koziej Dolince i w Żlebie pod Krzyżnem (inf. Andrzej Śliwiński).

Martwe świstaki są znajdowane jeszcze rzadziej niż martwe kozice. Minione lato było jednak i pod tym względem rekordowe. Oprócz świstaka zagryzionego przez psa w Dolince za Mnichem znaleziono także szczątki dwóch innych. Jeden, prawdopodobnie młody, w drugim roku życia, został znaleziony w Dolinie Wyżniej Chochołowskiej. Jak informuje leśniczy Zbigniew Kowalski, „najprawdopodobniej został poderwany przez orła lub innego ptaka drapieżnego i spadł z dużej wysokości na kamienie – żebra wystające z leżącego na wznak świstaka poprzebijały skórę”. Na szczątki innego osobnika natrafiono 1 sierpnia w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, w rejonie Czarnego Stawu (inf. Radosław Mateja i Piotr Łukaszczyk).

*

Dwie siwe niedźwiedzice z dwójką zeszłorocznych młodych, które wiosną straszyły turystów na szlakach, od połowy maja przestały się zupełnie pokazywać. Prawdopodobnie odstawiły młode i weszły w ruję, a potem już nie połączyły się z potomstwem. Matki z młodymi widywano raczej rzadko i raczej z daleka. W pierwszej połowie lata dość często dało się obserwować młodego osobnika, bardzo jasnej maści, który żerował na ziołoroślach w pobliżu szlaków. Na przykład 17 czerwca przez cały dzień towarzyszył ekipie ciesielskiej remontującej szałasy w Jaworzynce. Jakiś niedźwiedź pojawił się też na Drodze Oswalda Balzera w czasie wyścigu Tour de Pologne.

Gdy już borówki (lub jak kto woli czarne jagody) dojrzały na halach, niedźwiedzie zaczęły się dość często pojawiać także ponad górną granicą lasu. Nie podchodziły jednak zbyt blisko szlaków. Rzadko zbliżały się do ludzi na odległość mniejszą niż 150–200 m. Ale i tak zwykle udawało im się wywołać sporą sensację i zgromadzić przy szlaku tłum gapiów. Gdy tłum robił się zbyt duży i hałaśliwy, niedźwiedź znikał w kosówkach.

Już we wrześniu udało się zlokalizować kolejną gawrę niedźwiedzią. Była ona ukryta na środku nieistniejącej już Wyżniej Polany Pańszczyckiej. W gęstym młodniku przy pniu nisko ugałęzionego świerka niedźwiedź wykopał płytki dołek, który wymościł cetyną i mchem. Niestety nie udało się z całą pewnością stwierdzić, czy niedźwiedź spał tu tej zimy, czy raczej poprzedniej.

*

Wspomnieć też warto, że we współpracy z pracownikami Uniwersytetu Zielonogórskiego zbierano odchody niedźwiedzi, wilków i lisów do badań parazytologicznych. Badania te być może pozwolą ustalić, na ile realne jest niebezpieczeństwo zarażenia tasiemcem bąblowcem, który w ostatnich latach podobno bardzo atakuje lisy w całej Polsce. Pasożyt ten jest również bardzo niebezpieczny dla ludzi – mogą się nim zarazić, jedząc na przykład niemyte jagody, które mogły mieć kontakt z odchodami lisów.

W trakcie zbierania prób okazało się jednak, że dość trudno jest trafić na lisią kupę. Prawdopodobnie tych pozornie pospolitych zwierząt jest w tym roku w Tatrach znacznie mniej. Mniej jest chyba i wilków, ale jedna wataha szczęśliwie doczekała się młodych. Trudno dociec, co wpłynęło na spadek liczebności lisów, może choroby, może ostra zima, a może coś zupełnie innego. Natomiast zmniejszenie się pogłowia wilków jest chyba reakcją na spadek liczebności jeleniowatych, które stanowią ich główną bazę żerową. Znaczny wpływ miały też zapewne działania prowadzone przez myśliwych po stronie słowackiej, gdzie, jak wieść gminna głosi, w samym tylko rejonie Twardoszyna upolowano 22 wilki.

*

Jedną z najlepiej zbadanych prawidłowości, powszechnych w ekologii zwierząt, są cykliczne wahania liczebności drapieżników i ich ofiar. Gdy jest mało drapieżników, ich potencjalne ofiary szybko zwiększają swoją liczebność. Łatwa dostępność pokarmu pozwala z kolei na szybki rozwój populacji drapieżników. Duża liczba drapieżników zaczyna redukować populację ofiar szybciej, niż jest ona w stanie się odradzać. Pogłowie ofiar zaczyna spadać. Drapieżnikom jest coraz trudniej polować, często cierpią głód, przestają się rozmnażać lub emigrują „za chlebem”. Cały cykl zaczyna się od nowa. Modelowy cykl zakłócony jest zwykle przez różne czynniki, zarówno naturalne, jak katastrofalne zjawiska pogodowe, jak i antropogeniczne, jak na przykład wzmożona aktywność łowiecka.

W relacjach tatrzańskich jeleni i wilków mamy obecnie fazę spadku pogłowia wilków postępującego za niską liczebnością jeleniowatych. Minione lato było najuboższe w obserwacje jeleni w szeroko pojętym rejonie Hali Gąsienicowej w ciągu ostatnich 10 lat. Częściej niż łanie, dawało się tu obserwować sarny. Na stokach w górnej części Doliny Cichej, gdzie dawniej nie były rzadkością chmary łań liczące 20–30 sztuk, w tym roku pojawiało się co najwyżej kilka osobników. Również rykowisko w drugiej połowie września przebiegało nadzwyczaj cicho, choć pogoda była sprzyjająca. Pojedyncze jelenie ryczały na Uhrociu Kasprowym i nad Zielonym Stawem. Na samej Hali, gdzie jeszcze 2–3 lata temu ryczało nawet pięć byków, jest zupełnie cicho. Podobnie jest w wielu innych rejonach. Stosunkowo dużo jeleni daje się słyszeć w Kondratowej.

Nie można wykluczyć, że rykowisko odbywa się w tym roku także pod Tatrami, na terenie Zakopanego. Przez całe lato jelenie widywane były w rejonie Antałówki i Olczańskiego Wierchu. Regularnie wchodziły na ogrodzone tereny dawnej dyrekcji TPN i Centralnego Ośrodka Sportu, gdzie nie przeszkadzały im hałaśliwe koparki pracujące przy modernizacji stadionu. Najwyraźniej zwierzęta te zdążyły się już oswoić z cywilizacją. Są to chyba osobniki, które zostały zegnane z gór przez grubą pokrywę śnieżną w czasie poprzedniej zimy. Teraz nie spieszą się z powrotem do lasu, gdzie czują presję drapieżników. Dziki chyba mniej obawiają się wilków, bo ślady obecności tych bądź co bądź rzadko spotykanych w Tatrach zwierząt odnotowano w rejonie Chochołowskiej, Lejowej i Kop Sołtysich (inf. Bożena Wajda).

*

Z mniejszych ssaków warto wspomnieć o rzęsorkach, które – niestety martwe – odnajdywane były w kilku miejscach. Rzęsorek rzeczny znaleziony został na Polanie Waksmundzkiej i nad Litworowym Stawem, a rzęsorek mniejszy na Buńdówkach przy ulicy Strążyskiej, około 300 m od granic parku. Ten ostatni gatunek, jak dotąd, nie był widziany na terenie TPN, znany jest natomiast z TANAP-u. Przypomnijmy, że rzęsorki to jedyne jadowite ssaki w faunie Polski.

*

 Najciekawsza obserwacja ornitofauny, jaka do nas ostatnio dotarła, pochodzi także spoza granic TPN, a dokładnie ze Spalonej w słowackich Tatrach Zachodnich, gdzie 6 września obserwowano, a nawet sfotografowano mornela (inf. Michał i Adam Sidor). Niestety było to już po sezonie lęgowym w okresie przelotów i nie może to być dowód na udany lęg tego gatunku w Tatrach. Prawdopodobnie lęgi wyprowadziły w TPN orły przednie i sokoły wędrowne, których pary widywane były wraz z młodymi. Tegoroczne lokalizacje gniazd nie zostały jednak jednoznacznie ustalone. Obserwowano natomiast lęgi krogulców, których gniazda zlokalizowano nad Huciskami i pod Czołami Jaworzyńskimi (inf. Józef Bobak). Z kolei młode pomurniki obserwowano na Raptawickiej Turni. Dość często słyszane były terytorialne odgłosy samców derkacza, jednego z tak zwanych gatunków naturowych występujących na terenie parku. Ten niedający się z niczym pomylić odgłos zarejestrowano m.in. pod Kopieńcami (inf. Dariusz Koszarek), na Wyżniej Miętusiej Równi, na Wielkiej Polanie w Małej Łące, a także poza granicami TPN na Krzeptówkach, Nędzówce, Groniku (inf. Jacek Węgłowski i Tadeusz Zwijacz) i Rysulówce. Ciekawa, choć niedająca się jednoznacznie zinterpretować, obserwacja pochodzi z 19 września ze zboczy Opalonego Wierchu, gdzie widziano siedem samców cietrzewia (inf. Bożena Wajda).  

*

Niepylaka apollo od kilku lat uważa się za wymarłego na terenie TPN. Tymczasem 23 lipca jednego motyla tego gatunku zaobserwowano na Klinowej Czubie (inf. Radosław Mateja i Andrzej Krzeptowski Sabała). Niestety, podobnie jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak i w tym przypadku nie można optymistycznie patrzyć na przyszłość niepylaków w Tatrach.

Tomasz Zwijacz Kozica, Filip Zięba


«« Powrót do listy
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   5194

POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  13776009 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 2