Obcy. Wróg czy przyjaciel?
Chciałoby się powiedzieć słowami piosenki: „przyszło lato, kolorowe lato, co wy na to?”. Kolorowe to ono było rzeczywiście, początkowo zielono-kwietne, przez moment biało-snieżne, a na koniec rudo-jesienne z pastelową nutą mgieł. Obyło się bez gwałtownych zjawisk atmosferycznych.
Nieustająco, z irytującą konsekwencją kornik drukarz zasiedlał kolejne hektary dojrzałych świerczyn. Nadzieja na przyhamowanie gradacji tego owada przez warunki pogodowe może być złudna. Zasygnalizowana przed paru laty zwiększona aktywność kornika postępuje zgodnie z przedstawionymi wówczas prognozami. Korzystają z tego turyści – dynamika zmian krajobrazu jest coraz większa, przez co mamy coraz więcej punktów widokowych. Zwiększona ilość światła, jaka dociera do dna lasu w rozpadających się drzewostanach, sprzyja rozprzestrzenianiu się m.in. jeżyny gruczołowatej. Dzieje się tak obecnie np. w rejonie Kop Sołtysich. Swoją drogą przypadek jeżyny jest godny uwagi o tyle, że gatunek ten masowo występuje w Beskidach i Pieninach, podczas gdy w odległych o kilka kilometrów od tych gór Tatrach notowany jest jedynie na pojedynczych stanowiskach. Być może także za tą sytuację winą należy obarczyć człowieka, a ściślej owce, które latami wypasano w lasach.
Interesującą informację przekazali pracownicy Obwodu Ochronnego Kościeliska o rosnącym głęboko w Wąwozie Kraków na wysokości ok. 1350 m n.p.m. młodym wiązie górskim. Przypadek o tyle ciekawy, że gatunek ten jest w ewidentnym regresie. Do jego zaniku przyczynił się przede wszystkim człowiek wycinaniem lasów w XIX wieku, ale dzieła zniszczenia dopełniła holenderska choroba wiązów. Pojedyncze drzewa zachowały się zwykle w odległych ostępach leśnych, gdzie są ukryte przed wzrokiem ogłodków, maleńkich chrząszczy roznoszących patogenicznego grzyba, sprawcę wiązowego nieszczęścia.
Interesujące stanowisko limby stwierdzono na północno-wschodnim grzbiecie Małej Koszystej, na wysokości ok. 1880 m n.p.m. Odosobniony i narażony na skrajne warunki klimatyczne okaz wart jest dalszego zainteresowania. Pisząc o tym gatunku, warto zwrócić uwagę na fakt, że na większości stanowisk dorosłe drzewa „zmieniają igliwie”. Dziej się to w cyklu pięcioletnim. Szczególnie wyraźnie widać to na limbach w Dolinie Suchej Kasprowej. Prócz najmłodszych przyrostów igliwia wszystkie pozostałe usychają, przybierając intensywnie żółty kolor. Daje to pozór chorowania drzew lub wręcz ich obumierania. U postronnych obserwatorów zjawisko to może wywołać zaniepokojenie.
Z niepokojem stwierdzamy coraz bujniej rozrastające się pędy rdestowca ostrokończystego na Polanie Olczyskiej. Ta ekspansywna roślina, rodem z Japonii, przez całe lato kolonizowała coraz śmielej kolejne fragmenty polany. Sytuacja jest o tyle niepokojąca, że za sprawą obcych, pochodzących niekiedy z odległych stron świata gatunków zbiorowiska roślinne Tatr zatracają swój niepowtarzalny rodzimy charakter. Pamiętajmy, że celem parków narodowych jest ochrona przede wszystkim tych roślin i zwierząt, które na tym terenie żyły od wieków. Walka o zachowanie naturalnego charakteru roślinności tatrzańskiej może budzić jednak sporo kontrowersji, gdyż nie zawsze jesteśmy konsekwentni w tych działaniach i właściwie nigdy nie będzie ona skuteczna. Wystarczy wspomnieć, że w Tatrach rośnie kilkadziesiąt gatunków roślin, które w większym bądź mniejszym stopniu swoje występowanie na tym obszarze zawdzięczają człowiekowi. Jeśli nawet uda nam się pozbyć rdestowca, to na pewno nie jesteśmy w stanie zahamować ekspansji bądź wyeliminować kilkudziesięciu innych, m.in. niecierpka drobnokwiatowego, a niedługo gruczołowatego, który masowo rośnie już w Kotlinie Zakopiańskiej. Akcja usuwania obcych gatunków niejednokrotnie ogranicza się do roślin dużych, które zwracają uwagę swoim wyglądem, podczas gdy kryterium wielkości nie jest chyba najważniejsze. Niewykluczone, że obcy jest również szczaw alpejski, a nawet krokus – gatunki, które nierozerwalnie kojarzą się z tatrzańskim krajobrazem. Trudno jednak wyobrazić sobie, żeby w ramach akcji eliminowania przybyszów, wykopywać także te rośliny. Niemniej należy dołożyć wszelkich starań, aby uniemożliwić kolonizację Tatr przez kolejne przybłędy.
Penetrując teren, jak zwykle napotkać można różne nietypowe okazy roślin. Niechcianym, ponieważ również obcym, lecz malowniczym rysem florystycznym jest występowanie w rejonie Przysłopu Miętusiego i Wierch Porońca jabłoni, które kwitną każdego roku. Zupełnie niespodziewanie napotkano w Dolinie Suchej Wody, w okolicy Fornalki, młodego jarzęba mącznego skrzyżowanego ze szwedzkim. Z podobnymi przypadkami spotykamy się dość często. Winne są ptaki, które roznoszą po Tatrach owoce jarzębów szwedzkich i innych mieszańców sadzonych w zieleni miejskiej Zakopanego oraz wokół domostw.
Równo 25 lat temu leśniczy Obwodu Ochronnego Chochołowska zinwentaryzował szczegółowo stanowiska wrześni pobrzeżnej Myricaria germanica w Dolinie Kościeliskiej, Chochołowskiej i Lejowej. Były one stosunkowo liczne i wyraźnie zauważalne. Na odcinku pomiędzy Polaną Huciska a Siwiańskimi Turniami występowało ponad 20 okazałych krzewów, z których największe sięgały ponad 2,5 m wysokości. Tuż poniżej polany Huty Lejowe odnotowano trzy osobniki, a w rejonie Starych Kościelisk i Kiry Miętusiej kolejnych kilka okazów, choć mniej dorodnych. W następnych latach obserwowano stabilizowanie się koryt potoków i wyraźne zarastanie stanowisk wrześni, początkowo przez wierzby, a później, dynamicznie przez świerki. Można rzec: książkowy schemat. W tym roku wykonano pobieżny przegląd wspomnianego terenu i niestety nie udało się potwierdzić obecności tej rośliny. Co ciekawe, w ostatnich latach występowały masywne wezbrania wód, lecz nie przyczyniły się one do „rozświetlenia” koryt potoków w granicach Tatr, lecz dopiero poniżej, np. na Roztokach w rejonie Białego Potoku. Warto więc podjąć wnikliwsze oględziny tego terenu. Dla przypomnienia września pobrzeżna jest krzewem, który przez laików może być mylony z wierzbą. A przecież ta niezwykle interesująca roślina to tamaryszkowiec (jedyny naturalnie występujący w Polsce). Uwielbia pełne światło i znakomicie czuje się na nadbrzeżnych kamieńcach i żwirowiskach górskich potoków. Przyjmuje się za optimum jego występowania wysokość ok. 700 m n.p.m. Dlatego też tatrzańskie stanowiska są rarytasami godnymi szczególnej troski. Należy dodać, że siedlisko, na jakim występuje, podlega ochronie w ramach programu Natura 2000. Chcących przyjrzeć się bliżej tej pięknej, subtelnie zarysowanej roślinie zachęcamy do wędrówek wzdłuż brzegów Białki i Czarnego Dunajca.
Tomasz Mączka
Tomasz Skrzydłowski