Wróżby stanowią jeden z bardziej interesujących działów duchowej kultury górali podhalańskich. Wróżono z zachowania zwierząt, znaków przyrody, ze zjawisk w świecie roślinnym, z układu przedmiotów martwych, z odruchów ludzkich itd.
Głównym tematem wróżb była zazwyczaj chęć poznania przyszłych zdarzeń (urodzaj, zamążpójście, ożenek, długość życia) zarówno danej osoby, jak i całej społeczności np. wsi.
I tak np. w wigilię św. Macieja ( 23 II) stawiano w izbie napełnione wodą szklanki. Każda szklanka oznaczała jedną uprawę (kapusta, len, owies, itd.). Rano patrzono, w której szklance wody ubyło, a w której przybyło, wróżąc z tego urodzaj.
Zaś po wigilii wychodzono na podwórze krzycząc: jeśli głos daleko się rozchodził i odbijał echem, to krzyczący miał długo żyć, jeśli nie, to wierzono, że do roku umrze. Również po wigilii przyklejano do okna kawałki opłatków, czyj pierwszy odpadł od szyby, ten pierwszy miał umrzeć. Również w ten dzień, patrzono uważnie na cień: kto go nie miał, to miał umrzeć do roku. Gdyby gaździnie zdarzyło się rozbić coś w wigilię, lub gdyby ktoś z domowników upuścił łyżkę podczas wieczerzy, było to znakiem rychłej śmierci w rodzinie.
Zarówno dziewczęta jak i chłopcy wróżyli sobie w dniu wigilijnym przyszłe losy (ożenek lub zamążpójście). Dziewczęta słuchały w tym dniu, co świnie robią; jeśli nie chrząkały tylko kwiczały, najlepiej trzy razy, to był to znak, że nadsłuchująca panna wyjdzie w najbliższym roku za maż. Wychodziły również dziewczęta na pole i krzyczały, a z której strony echo się odezwało to z tamtej strony miał nadejść narzeczony. Słuchały też z której strony pies zaszczeka, jeżeli zamiast szczekania usłyszały wycie psa oznaczało to, że zostanie starą panną. Chłopcy zaś biegali na wyścigi do miejsca, gdzie stał stary płot. Chwytali go na oślep i jeśli trafili na żerdź z korą, to znaczyło, że ich żony będą bogate i dobre.
Na św. Andrzeja kładły sobie dziewczęta spodnie pod głowę, by się im wyśnił ukochany, za którego mają wyjść za mąż. Niezwykle ważnym dniem, był również dzień św. Łucji (13 XII); od niego wszystkie kolejne dni, aż do Bożego Narodzenia miały obrazować pogodę na cały następny rok. Nic więc dziwnego , że pilnie notowano jakie nadzieje niesie każdy następny dzień, jak bowiem była pogoda w danym dniu, taki miał być kolejny miesiąc nadchodzącego roku.
Wróżono też ze znaków na niebie, np. takich jak pojawienie się komety zwiastującej wojnę, nieurodzaj, głód, wierzono że spadające gwiazdy niosły śmierć, a zaćmienie słońca głód i choroby. Cały otaczający człowieka świat nie tylko stawiał mu wyzwanie, potęgował jego czujność i zmuszał do działań zabezpieczających. Pozwalał również tym, którzy odczytywali dawane im znaki, na oszukanie zła lub odsunięcia go od siebie, ponieważ świat ten podlegał również oddziaływaniu, dawał się przy pomocy pewnych zabiegów magicznych zmieniać, niejako oswoić. Rzecz polegała jedynie – w kategoriach rozumowania ówczesnego człowieka – na opanowaniu techniki działania magicznego. To dawało człowiekowi klucz do posługiwania się złymi mocami z pożytkiem dla siebie, ale niestety czasem ze szkodą dla innych.
Jadwiga Trojan