tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


BLOG / NEWSY
Uganda część II
 dodano: 19 Grudnia 2011


Jedziemy, to na północ to na wschód, byle dotrzeć do granicy z Kenią. Korzystamy z komunikacji publicznej, a jest to, zwłaszcza dla moich współtowarzyszy niedoli - Kubińców, rozrywka sama w sobie. Nieustanie się dziwią, czemu ja się już przestałem dziwić, bo dość już się w życiu w różnych krajach nadziwiłem. Dziwią się biedzie za oknem, biedzie, która zwyczajnie wynika ze zwyczajnego niedbalstwa, z opieszałości czarnych braci, którzy bez ogródek pisząc, choć życzliwi, nie są wystarczająco błyskotliwi. Tak sobie ich tłumaczę, że to klimat ich rozleniwia. Nawet ich krajan powiedział mi dziś w autobusie, że biali tym się różnią od czarnych, że ci pierwsi są na ogół odpowiedzialni, a ci drudzy mają wszystko w głębokim poważaniu. Tak, czy owak  drugiej Irlandii (jak chce Tusk) albo Japonii (jak Wałęsa) tutaj nie będzie nigdy. Jeśli o ludziach mowa, to powiem, że w porównaniu do Etiopczyków, są po prostu bardzo fajni. Kompletnie nie męczący, jeśli zagadają to życzliwie. Żaden dzieciak nie wyciągnął ręki po kasę, czy po cokolwiek. Jeśli nawet się gapią, to starają się być dyskretni, no i przede wszystkim są bardzo dumni, że biali, czyli my, przyjechaliśmy podziwiać ich kraj. Jak bardzo starają się być użyteczni doświadczyliśmy wczoraj. Odwiedziliśmy prywatny rezerwat nosorożców. Jest to teren, o powierzchni 7 tys. hektarów ogrodzony siatką. I choćby z tego względu, wartość obserwacji nosorożców, była żadna, ponieważ w zasadzie to jedynie bardzo duże ZOO. Cel istnienia rezerwatu jest jednak bardzo szlachetny. Otóż, bardzo źli ludzie wybili wszystkie nosorożce w Ugandzie i jedynie w tym rezerwacie przebywa szczątkowa populacja, robiąca za reproduktory. Zwierzęta są strzeżone nie tylko siatką pod napięciem, ale także przez uzbrojonych strażników, którzy, jak przypuszczam, nie spuszczają ich z oczu przez 24 godziny na dobę. I kiedy pokazano nam dwa rozleniwione nosorożce leżące pod drzewem, powiedziałem, że bardziej ucieszyłby mnie widok wspomnianego wczoraj kameleona. Reakcja strażników była natychmiastowa. Kontaktowali się między sobą przez krótkofalówki, szukali osobiście po krzakach, co wyglądało bardzo zabawnie, aż w końcu znaleźli. Oczywiście potem nie było końca pytaniom, czy jestem bardzo zadowolony z tej obserwacji. I tak jest w zasadzie w każdym parku. Zawsze pytają, czy mogą w czymś pomóc, żebyśmy byli zadowoleni z ich kraju.

W uzupełnieniu relacji z ubiegłego tygodnia wspomnę jeszcze o parku Murchinsona, o którym pewnie mało kto w Polsce słyszał. Tymczasem patrząc na bezkres lasów i sawanny palmowej, kompletnie rożnej od tej w parku Królowej Elżbiety, powiem, że jest to jedno z najbardziej rewelacyjnych miejsc, jakie w życiu widziałem. Być może, właśnie rozległość parku robi tak piorunujące wrażenie. Bo jak tu się nie cieszyć, kiedy pomyka się autem (musieliśmy wynająć) przez ponad 100 km w naturalnej scenerii. Mało tego, ogromna liczba zwierząt wszelkiej maści, głownie antylop, oczywiście słoni, bawołów, lwów i żyraf (pierwsza obserwacja w życiu) nasuwa obraz ... jakkolwiek to kiczowato zabrzmi  ... biblijnego Edenu. Patrząc na ten krajobraz chciałoby się wyjść z auta, żeby doświadczyć do końca poczucia wolności,  no ale wówczas zaczynają się schody. No bo niby jak wyjść, jak licho nie śpi. Albo nawet śpi, na środku drogi, jak gdyby nigdy nic; dwa kudłate samce i samica z młodymi. Wątpię, żeby miały wobec mnie, z racji tego, ze jestem spod ich znaku,  większy respekt. Obserwacje lwów są dla mnie tym bardziej pasjonujące, że kotki te śnią mi się bardzo często, już od wielu lat, zawsze w podobnej sytuacji - gonią mnie. Na szczęście jeszcze nigdy mnie nie dogoniły.  Park Murchinsona jeszcze z dwóch powodów zapadnie mi w pamięci. Uno; zobaczyłem z bliska, płynąc początkowo 17 km po Nilu Wiktorii a następnie po kilkudziesięciominutowym trekingu, absolutnie kapitalny wodospad Murchinsona. To, że spada z kilkusemetrowej wysokości sporo wody, to nic, ale w głowie mi się nie mieści, jak to możliwe, że przez to wąskie na kilkadziesiąt metrów gardło (pisząc ściślej przez dwa gardła), przechodzi woda, która dwa kilometry dalej tworzy potężną rzekę o szerokości blisko 1 km. Sekundo; upierniczyła mnie mucha Tse Tse. Afryka zawsze kojarzyła mi się z tym paskudnym insektem i teraz przyszło mi spotkać się z nim oko w oko. Mało tego, nad Nilem tych much są miliony a wszędzie rozstawione pułapki (w kolorze niebieskim), których celem jest oczywiście walka z plagą. Na szczęście muchy te są upierdliwe, ale nie są groźne. Jak się dowiedzieliśmy od strażników parkowych, populacja tutejsza nie przenosi śpiączki afrykańskiej, bo nie jest zarażona świdrowcem. Jakkolwiek ugryzienie tych bydlaków jest bolesne.

 

Z jednego z bardziej paskudnych miast ugandyjskich Liry - (kierunek południowy Sudan)

 

TS





«« Powrót do listy wiadomości
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   4232



POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  13809468 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 6