tu jesteś:   STRONA GŁÓWNA
Poznaj Tatry
NATURA
   Zielony Świat Tatr
   Zwierzęta Tatr
   Klimat, Skały i Wody
   Kronika wydarzeń przyrod.
KULTURA
   Historia
   Etnografia
Filmy edukacyjne
AUDYCJE RADIOWE
ATLAS ROŚLIN
ATLAS GRZYBÓW
ATLAS ZWIERZĄT
PANORAMY TATR
INNE GÓRY
BLOG / NEWSY
WSPÓŁPRACA


Zwierzęta Tatr
Kłusownictwo
kozica fot. Józef Galica Dorula
    Walka z kłusownictwem na terenie parku narodowego spoczywa przede wszystkim na barkach Straży Parku oraz tzw. służb terenowych - od leśniczego do strażnika włącznie. W TPN jest to niespełna 60 osób. Liczba za mała, by skutecznie przeciwstawić się atawistycznym zapędom niektórych mieszkańców Podhala. Żeby kłusownictwo odeszło do legendy w ślad za zbójnictwem, trzeba położyć nacisk na walkę z tym haniebnym procederem także poza parkiem i w sferze mentalnej.
 

    Dopóki kłusownictwo traktowane jest z pobłażaniem, dopóty zwierzęta nie zaznają spokoju. Tatrzańscy kłusownicy rekrutują się głównie z podhalańskich miejscowości, zwłaszcza tych leżących bezpośrednio u podnóża gór. Dopiero gdy w świadomości mieszkańców tych okolic kłusownik stanie się przestępcą, a tępiciel ginących gatunków wręcz barbarzyńcą, będzie można mieć nadzieję na likwidację tego zagrożenia.

    Najłatwiej i najefektywniej wpływać na postawy najmłodszych. Edukacja ekologiczna dzieci i młodzieży z Witowa, Kościelisk, Zakopanego, Murzasichla, Małego Cichego i innych miejscowości prowadzona jest od dawna, przede wszystkim przez szkoły. TPN przyłącza się do tych działań dostarczając materiały informacyjne, organizując konkursy i wycieczki. Niestety wiele jest jeszcze do zrobienia. W niektórych domach nadal pielęgnuje się złe wzorce. Są i tacy uczniowie podhalańskich szkół, którzy nie wiedzą czy świstak to ptak, czy ssak, ale doskonale orientują się, ile dolarów warte jest wytopione zeń sadło.

    Jedną z przyczyn kłusownictwa jest popyt na dzikie zwierzęta, ich skóry, poroża itp. Gdy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w podhalańskich aptekach pojawiły się szwajcarskie parafarmaceutyki wyprodukowane na bazie tłuszczu alpejskich świstaków, obrońcy przyrody mieli nadzieję, że spadnie zainteresowanie rodzimym sadłem świstaczym. Niestety tak się nie stało. Prawdopodobnie dlatego, że najbardziej poszukiwany jest czysty, nieprzerobiony tłuszcz, a apteki oferują jedynie maści z kilkuprocentową jego domieszką. Z kolei usankcjonowanie przez farmaceutów leczniczych właściwości świstaczego sadła może mieć negatywne skutki. Trudniej teraz wytłumaczyć ludziom, że zamiast szukać w okolicy dostawcy świstaków, powinni po prostu iść do dobrego lekarza. Nie można też oskarżać o szerzenie zabobonu propagatorów halnego lekarstwa. Tonący chwyta się brzytwy. Gdy na szali jest zdrowie i życie bliskich, nikt nie martwi się losem ginących gatunków. Dlatego nadzieja w ułatwieniu dostępu do alpejskiego sadła. Na szczęście w Alpach świstaki są dość pospolitym zwierzęciem łownym, mogącym lokalnie czynić szkody rolnikom poprzez rozkopywanie pastwisk. Ułatwienia w handlu surowym sadłem alpejskich świstaków niosą jednak pewne zagrożenie. Możliwe, że ktoś, kto raz sprowadzi świstaka z Alp, będzie próbował na to konto sprzedawać zwierzęta skłusowane w Tatrach. Konieczne jest więc stworzenie skutecznych mechanizmów kontroli.

    Nieco łatwiejsze wydaje się ograniczenie rynku zbytu na tatrzańskie kozice, gdyż napędza go jedynie moda, i to moda bardzo niszowa. W przypadku tego gatunku najbardziej cenione są typowe trofea myśliwskie - skóra i medalion, czyli wyprawiona głowa z rogami osadzona na desce, umożliwiającej powieszenie tej wątpliwej ozdoby na ścianie. Trofea służą do dekoracji wnętrz, głównie w prywatnych domach, ale także w karczmach, restauracjach, pensjonatach i hotelach. Przybytkom takim należałoby zafundować negatywną kampanię reklamową, zniechęcając wszystkich miłośników Tatr do pozostawiania pieniędzy u właścicieli kozicowych trofeów. Odpowiednio przeprowadzona kampania powinna doprowadzić także do tego, że wiszące na ścianie wypchane główki kozic nie będą powodem do dumy, a zostaną uznane za przejaw złego gustu, podobnie, jak noszenie futra z geparda i bucików z aligatora. Ideałem byłoby, gdyby wszystkie kozicowe trofea, nawet zalegalizowane, ze wstydem pochowano na strychach i w piwnicach. To samo dotyczy innych chronionych gatunków - świstaka, ptaków szponiastych, sów, cietrzewi, głuszców itd. Jeśli ktoś czuje potrzebę zaznaczenia swoich związków z pierwotnymi łowcami, od których wszyscy się wywodzimy, ma do dyspozycji całą gamę gatunków łownych - jeleni, saren czy bażantów.

    Niestety, nawet przy zupełnej dezaprobacie społeczeństwa nie można liczyć, że kłusownictwo zniknie z Tatr w sposób samoczynny. Atawistyczne ciągoty u niektórych Podhalan nie zginą zapewne jeszcze przez kilka pokoleń. Tu trzeba walczyć czynnie. W tej walce mogą pomóc miliony par oczu i uszu rozproszone po szlakach, a często także poza nimi. Mogą one zobaczyć i usłyszeć coś, co ujdzie uwagi nielicznych parkowych strażników. Dość często zdarza się, że turyści zgłaszają zaobserwowane padłe lub chore zwierzęta. Przypadki alarmowania o żywych i zdrowych (przynajmniej na ciele) osobnikach podejrzewanych o przynależność do gatunku Homo klusownikus lub o odgłosach wystrzałów to niemal niespotykane wyjątki, chociaż statystycznie rzecz biorąc, turysta ma o wiele większą szansę na spotkanie z kłusownikiem niż strażnik. Możliwe, że przypadki takie nie są zgłaszane, gdyż w naszym postsolidarnościowym społeczeństwie panuje powszechna niechęć do donosów i donosicieli, a wszelka współpraca z władzą uważana jest za budzącą odrazę kolaborację. Możliwe, że nawet jeśli przebywający poza szlakiem turysta zauważy kłusowników, to nie zgłosi tego faktu, gdyż będzie się obawiał konsekwencji nielegalnego zejścia ze szlaku lub zemsty ze strony kłusowników. O ile można usprawiedliwić strach przed kłusownikiem, o tyle niechęć do władzy w demokratycznym społeczeństwie na pewno warto przezwyciężyć.

    Apelujemy więc do wszystkich chodzących po Tatrach - miejcie oczy szeroko otwarte! Jeśli coś was zaniepokoi, nie próbujcie działać na własną rękę tylko natychmiast alarmujcie służby TPN lub policję! A wszystkich, którym leży na sercu przyszłość zagrożonych gatunków, zachęcamy do bojkotu przybytków obwieszonych wypchanymi zwierzętami z gatunków objętych ochroną.
(artykuł ukazał się w kwartalniku "Tatry"

Tekst: Tomasz Zwijacz Kozica

«« Powrót do listy
    Drukuj     Wyślij znajomemu    Ilość odwiedzin   14312

POZNAJ TATRY Copyright © MATinternet s.c. - Z-NE.PL - ZAKOPANE 1999-2024  ::  13681874 odwiedzin od 2007-01-09   ONLINE: 27