Kozica – symbol zdetronizowany?
W przeprowadzonym niedawno plebiscycie na tatrzańskie symbole kozica zajęła dopiero trzecie miejsce. Wygrał niedźwiedź. Jak to się stało, że „żywy symbol Tatr” przegrał ze zwierzęciem, dla którego Tatry są prawie niezauważalną plamką w rozległym obszarze występowania? Kozica przegrała także ze świstakiem. Czyżby nam spowszedniała? A może słabo się lansowała? Pozostawiając odpowiedź na te pytania socjologom oraz specjalistom od mediów i mas, przyjrzyjmy się z bliska kozicy, nadal pozostającej oficjalnym symbolem obu tatrzańskich parków narodowych.
Kłopoty ze starą i nową nomenklaturą
Zacząć wypada od zdefiniowania, co się kryje pod słowem kozica. Odpowiedź, wbrew pozorom, nie jest wcale oczywista. Nawet jeśli ograniczmy się tylko do zoologii, okazuje się, że język polski nie zawsze nadążał za naukową nomenklaturą łacińską, co czasem prowadziło do drobnych nieporozumień.
Dla każdego Polaka kozica to przede wszystkim zwierzę żyjące wysoko w Tatrach przypominające z wyglądu kozę. Potocznie słowo to jest więc synonimem zamieszkującego Tatry podgatunku, którego pełna nazwa naukowa brzmi Rupicapra rupicapra tatrica Blahout, 1972.
Formalnie, aby uniknąć nieporozumień, należałoby słowo kozica zastrzec dla rodzaju Rupicapra. Rodzaj ten powołał do istnienia w 1816 roku francuski zoolog Henri Marie Ducrotay de Blainville. Wyłączył on kozice z rodzaju Capra, czyli koza, w którym to rodzaju, u zarania nowoczesnej zoologii, pod nazwą gatunkową Capra rupicapra umieścił je Karol Lineusz.
Przez długie lata opisany przez Blainville’a rodzaj kozica nie był powszechnie uznawany. Gdy w 1868 r. Maksymilian Nowicki, pierwszy polski profesor zoologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, publikował swoje monumentalne dla poznania i ochrony kozic tatrzańskich dzieło, zatytułował je Kozica (Antilope rupicapra. Le Chamois. Gemse). Tym samym zaklasyfikował kozice do rodzaju antylopa. Dla Nowickiego i jego naśladowców słowo kozica nie było więc synonimem rodzaju, ale nazwą gatunkową obejmującą wszystkie antylopopodobne zwierzęta wysokich gór Europy, od Pirenejów po Kaukaz.
Warto od razu wspomnieć, że to właśnie Maksymilian Nowicki wprowadził słowo kozica do języka polskiej nauki. Spośród nazw miejscowych używanych przez górali podhalańskich wybrał właśnie tę, wcale nie najpopularniejszą nazwę, aby podkreślić, że nie jest ona kozą, a antylopą. Twierdził, że od kóz kozice różnią się „ciałem krótszém i zwięzléj zbudowaném, rogami kształtu innego i brakiem brody”. Dziś uważamy, że kozica jednak bardziej spokrewniona jest ze zwyczajnymi kozami niż z jakąkolwiek antylopą. Pokrewieństwo kóz i kozic nie jest jednak zbyt bliskie. Są to raczej dość dalekie kuzynki, a ich wspólny przodek żył kilka milionów lat temu.
Najbliższych kuzynów kozic należy szukać w górskich okolicach południowo-wschodniej Azji i krajów Dalekiego Wschodu, gdzie żyją gorale (Naemorhedus sp.) i serau (Capricornis sp.) oraz w Ameryce Północnej od Alaski po Oregon, gdzie w Górach Skalistych można spotkać kozły śnieżne (Oreamnos americanus). Natomiast koziorożce (Capra ibex) występujące wraz z kozicami w Alpach i Pirenejach są bardzo bliskimi krewniakami kozy domowej (razem należą do rodzaju Capra).
Niemal przez cały XX wiek kozica była oficjalną i niekwestionowaną polską nazwą jedynego gatunku w rodzaju Rupicapra. Gdy chciano podkreślić różnice wewnątrzgatunkowe, dodawano: tatrzańska, alpejska, karpacka, pirenejska, kantabryjska. Sprawa skomplikowała się wraz z uznaniem przez naukę odrębnego gatunku Rupicapra pyrenaica, obejmującego podgatunki z Pirenejów, Gór Kantabryjskich i Apeninów. Jak dotąd proponowano różne warianty polskiej nazwy gatunkowej dla nowego gatunku kozic – kozica iberyjska, kozica pirenejska, isard, kozica południowa lub kozica południowo-zachodnia. Na razie żadna się nie utrwaliła. Każdej z tych nazw można zarzucić jakąś wadę.
Pozostałe podgatunki, w tym kozice z Alp i Karpat (wraz z Tatrami), nadal są zaliczane do gatunku Rupicapra rupicapra, który dotąd nazywał się po prostu kozica. Niektórzy autorzy proponują, aby gatunek ten określano teraz mianem kozicy północnej lub kozicy północno-wschodniej. Inni nie widzą potrzeby zmiany nazwy.
Na Słowacji kwestia nazewnictwa kozic wygląda nieco inaczej i jest chyba bardziej uporządkowana. Gatunek Rupicapra rupicapra jeszcze przed rozdzieleniem miał dwuczłonową nazwę: kamzík vrchovský i nadal tę nazwę zachowuje. Gatunek Rupicapra pyrenaica nazwany został kamzík pyrenejský, jednak nazwa ta wciąż nie zdążyła się mocniej zakorzenić.
W dawnej Polsce słowo kozica nie miało nic wspólnego z zoologią. Według Słownika polszczyzny XVI wieku (Tom 11, PAN, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1978) kozica to „zakrzywiona rękojeść pługa, także początkowa kabłąkowata cześć zaczepu (dyszla) pługowego, spinająca pług z uprzężą ciągnącego go zwierzęcia” lub „przyrząd do czyszczenia pługowego kroju (tj. ostrza tnącego glebę)”, ewentualnie „drążek, kij do poganiania bydła; palica”, a zwrot „wziąć radło i kozicę” znaczy tyle, co „zostać rolnikiem”. Podobne znaczenia słowa kozica podane są także w drugim wydaniu Słownika języka polskiego Samuela Lindego z 1855 r. Ponadto według tego słownika zwrot ten określa człowieka nieokrzesanego, a „kozica z pieniędzmi” to bogaty chłop. „Rwać się do kozicy” znaczyć miało tyle co „rwać się do szabli”. Ostatnie znaczenie słowa kozica według Lindego to „Na szkutach, kozice, widełki, którymi liny lub linki, gdy się gdzie na chroście lub drzewie zawieszą, zrzucają”.
Prawdopodobnie od któregoś z tych staropolskich znaczeń słowa kozica pochodzi niezbyt rozpowszechnione polskie nazwisko, spotykane głównie w okolicach Kalisza, Wielunia, Kościana, Kępna i Poznania (przynajmniej według portalu www.moikrewni.pl). Podobny jest chyba źródłosłów nazwy geograficznej Kozice, którą nosi kilka niewielkich miejscowości rozrzuconych po Polsce, z dala od Tatr i Podhala. Nazwy geograficzne i nazwiska Kozica pojawiają się także poza Polską, szczególnie często na Bałkanach, ale większości z nich chyba nic nie łączy z polską kozą, a tym bardziej tatrzańską kozicą.
Kozica to także niezbyt częsty góralski przydomek. Według badaczy genealogii rodów podhalańskich, Marii i Józefa Krzeptowskich Jasinków, po raz pierwszy pojawia się on przy nazwisku Zwijacz na przełomie XVIII i XIX wieku. Wspólnym przodkiem wszystkich żyjących dziś posiadaczy tego przydomku był według małżeństwa Krzeptowskich Paweł Zwijacz Kozica urodzony w 1832 r. Czym zasłużył się wspomniany Paweł, a może jego ojciec, że przylgnęło do nich to określenie? Może polował na kozice? A może raczej jak u Lindego „kozica mu patrzyła z oczu”? Dziś już nie sposób dociec etymologii przydomku.
W dalszej części tekstu, ilekroć pojawi się słowo kozica, będzie się ono tyczyło wszystkich zwierząt z rodzaju Rupicapra. Jeśli będziemy opisywać cechy właściwe tylko dla któregoś z podgatunków (zwłaszcza tatrzańskiego) lub gatunków, zostanie to wyraźnie zaznaczone.
Azjatyckie korzenie
Przodkowie kozicy najprawdopodobniej pochodzą z gór Azji. Zwierzęta te skolonizowały Europę przed około 250–150 tysiącami lat, a odbyło się to prawdopodobnie w dwóch etapach. Pierwsza fala kozicowego osadnictwa dotarła na najdalsze krańce naszego kontynentu, na Półwysep Iberyjski i Apeniński, i dała początek gatunkowi Rupicapra pyrenaica. Druga fala dotarła tylko do Alp, dając początek gatunkowi Rupicapra rupicapra. Jest to chyba jedyny realny scenariusz przy założeniu, że kozice apenińskie nie tworzą odrębnego, trzeciego gatunku kozicy. Chyba że udało im się pokonać Morze Śródziemne, bo jedyna droga lądowa z Pirenejów w Apeniny wiodła przez Alpy, które jednak ostatecznie zasiedlone zostały przez inny gatunek.
Kozice prawdopodobnie już od dawna są zwierzętami przywiązanymi do siedlisk otwartych, zwłaszcza tak zwanej tundry alpejskiej, i unikają większych kompleksów leśnych. Migracje tych zwierząt pomiędzy oddalonymi masywami górskimi możliwe więc były tylko w okresach znacznych ochłodzeń, a właściwie zlodowaceń, gdy las ustępował ze znacznych obszarów Europy. Wówczas kozice mogły żyć nie tylko w wysokich górach, ale i w niższych położeniach. Dowodem na to są ich kopalne szczątki znajdywane m.in. w jaskiniach na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej – w jaskiniach Mamutowej, Nietoperzowej, Ciemnej i Koziarni (dwie ostatnie jaskinie znajdują się na terenie Ojcowskiehgo Parku Narodowego). Wszystkie te szczątki pochodzą z plejstocenu, czyli tak zwanej epoki lodowcowej. Z tej samej epoki, sprzed około 25–35 tysięcy lat, pochodzą także szczątki kozicy znalezione w Jaskini Obłazowej w przełomie Białki. W tej jaskini, słynącej przede wszystkim z tego, że odkryto w niej najstarszy bumerang na świecie, znaleziono też znacznie młodsze, bo pochodzące sprzed kilkuset lat kości kozic.
Plejstoceńskie szczątki kozic odkryto także na obszarze Tatr Polskich – w Jaskini Miętusiej. Znajdowały się one na końcu tak zwanego Górnego Korytarza, który kiedyś (to znaczy przed oberwaniem się Wantul) był głównym wejściem do tej jaskini. Znaleziona w Zawalisku Wantul żuchwa kozicy, była w latach sześćdziesiątych XX wieku datowana metodą fluoro-chloro-apatytową. Miała wówczas około 16 000 lat. Gdy właścicielka tej żuchwy chodziła po świecie, wejście do Jaskini Miętusiej znajdowało się na wysokości 1234 m n.p.m., czyli trochę niżej niż w dzisiejszych czasach zwykle spotyka się kozice w Tatrach. Ale i Tatry wówczas inaczej wyglądały.
Kozica, jaka jest, nie każdy widzi
Wyglądem i wielkością kozice przypominają trochę kozy, nie na darmo górale tak je właśnie nazywają. Zwierzęta te osiągają wysokość ok. 80–90 cm (w kłębie, czyli nie licząc uniesionej głowy), a długość do 120–140 cm (od czubka nosa do nasady kilkucentymetrowego ogona). Jesienią, gdy zwierzęta mają znaczniejsze zapasy tłuszczu zgromadzone przez lato, ciężar ciała samic dochodzi do 40 kg, a samców czasem nawet przekracza tę wartość o kilka kilogramów. Największą masą ciała osiągają kozice z Rumuńskich Karpat. Samce w sile wieku, czyli od 6 do 9 lat, mogą ponoć ważyć nawet do 65 kg.
Bardzo charakterystyczną cechą w wyglądzie kozic są rogi. Mają je zarówno samice, jak i samce. Ich kształt jest bardzo charakterystyczny – u podstawy proste i smukłe, na końcu silnie wygięte ku tyłowi, niczym haki i tak też są nazywane. Jak przystało na przedstawiciela rodziny pustorogich, haki są wewnątrz puste. Są wytworem skóry, która tworzy rogową pochwę na kostnym wyrostku czaszki, czyli możdżeniu. Barwa haków jest prawie czarna. Pojawiają się one już u kilkumiesięcznych koźląt. Przez pierwsze 3–4 lata życia zwierzęcia intensywnie rosną, po kilka centymetrów na rok. U starych kozic przyrost jest prawie niezauważalny. Długość haków u kozic tatrzańskich dochodzi do 25 cm, a u kozic karpackich nawet do 32 cm.
Inna charakterystyczna cecha kozic to grzywa długich, ościstych włosów wyrastających wzdłuż grzbietu, zwana też grzebieniem lub kryzą. Kozice często stroszą te włosy, zwłaszcza na kłębie i krzyżu, gdy na przykład są w niebezpieczeństwie. Porą zimową długość włosów w grzywie może u dorosłych samców przekraczać 20 cm. Na wiosnę (maj – czerwiec) wypadają i zaczynają rosnąć od nowa. W tym czasie wypadają też pozostałe włosy. Jest to tak zwane linienie wiosenne. Kozice zrzucają wówczas gęste zimowe futro, w którym przeważają ciemne, prawie czarne kolory, a zaczyna im wyrastać sierść szarobrązowa z odcieniem czerwonawym i tylko od karku po nasadę ogona ciągnie się czarna pręga. Czarny pas biegnie też po obu stronach głowy, od nozdrzy po uszy, i kontrastuje z niemal białymi czołem, policzkami i podgardlem. Futro letnie kozice noszą zaledwie 3–4 miesiące i już końcem sierpnia zaczyna im odrastać gęstsza i dłuższa sierść zimowa. Kozice, tak jak inne tatrzańskie ssaki parzystokopytne, mają na zadzie jaśniejsze, niemal białe plamy, zwane w gwarze myśliwskiej lusterkami. U spokojnie pasących się zwierząt są one słabo widoczne, bo maskuje je ciemniejszy ogon. Uciekając, kozice podnoszą lekko ogonki, a wtedy lusterka widać bardzo dobrze. Ubarwienie kozic pirenejskich, kantabryjskich i apenińskich jest nieco odmienne. Zwłaszcza w sukni zimowej dobrze widoczne są jaśniejsze plamy ciągnące się wzdłuż karku w stronę łopatek i na zadzie aż po uda – nie ma ich u pozostałych kozic.
Najmłodsze, kilkumiesięczne koźlęta różnią się od reszty stada nie tylko wielkością, ale i ubarwieniem. Noworodki są dość jasne, popielatobeżowe, później stopniowo ciemnieją. Aż do pierwszej w ich życiu jesieni wyróżniają się od reszty stada ciemniejszym umaszczeniem. Gdy dorosłe kozy zmienią suknię na zimową, różnice znikają. Młode są już na tyle podrośnięte, że na podstawie samej tylko wielkości trudno je z daleka rozpoznać. Wówczas trzeba się dokładnie przyjrzeć różkom. U najmłodszego pokolenia mają one wówczas 3–4 cm, są nieznacznie tylko zakrzywione i krótsze od ucha. W drugiej jesieni życia, czyli u półtorarocznych koźląt, rogi są już niemal tej samej wysokości co uszy, wyraźnie zagięte ku tyłowi. Mają wówczas około 8–12 cm. Od trzeciego roku życia z daleka nie można już dokładnie określić wieku kozic. Gdyby jednak udało się nam obejrzeć kozie rogi z bliska, moglibyśmy na nich dostrzec bruzdy i obrączkowate zgrubienia. Oddzielają one coroczne przyrosty rogów, dlatego jeśli uda nam się je dokładnie policzyć, będziemy znali wiek kozicy.
[ramka 6]
Dymorfizm płciowy u kozic jest słabo widoczny, czyli nie jest łatwo odróżnić samca, zwanego capem, od samicy, czyli kozy. Najpewniejszą cechą jest obecność u capa tak zwanego „pędzla”, czyli kosmyka długich włosów na podbrzuszu. Barwa sierści nie powie wiele, choć można zauważyć, że zimą capy są nieco ciemniejsze, a ich grzywa jest trochę dłuższa. Pewne różnice występują także w budowie rogów. Samce mają haki grubsze u nasady i silnie zwężające się ku górze, kozy – nieco mniejsze i cieńsze, a przy tym nie tak zbieżyste. Ostatni, zakrzywiony fragment rogów, tak zwana kulka, jest u capów silnie wygięty ku tyłowi, nawet pod kątem 180 stopni. U kóz wygięcie to tworzy najczęściej zaledwie kąt prosty. Capy są nieco większe i mają masywniejszy kark, kozy – bardziej wysmukłą szyję. Różnice w wyglądzie zewnętrznym są jednak na tyle subtelne, że nawet bardzo doświadczeni obserwatorzy mają duże wątpliwości.
Różnice można dostrzec też w zachowaniu zwierząt. Dorosłe capy nie są zbyt towarzyskie. Dlatego gdy spotkamy samotną kozicę, możemy podejrzewać, że mamy do czynienia z capem. Kozy większość życia wiodą w stadkach, zwanych kierdelami, w których towarzyszą im także młode osobniki. Oczywiście tylko kozy karmią swoje młode, jednak nawet u karmiących matek sutki są z daleka bardzo słabo widoczne. Dobrą i pewną cechą rozpoznawczą jest także sylwetka, jaką zwierzęta przyjmują przy oddawaniu moczu. W czasie tej czynności capy mają przednie nogi wyprostowane, tylne wyciągnięte w tył, natomiast kozy przykurczają tylne nogi pod siebie.
W poszukiwaniu pokarmu i schronienia
Kraina tatrzańskich kozic zaczyna się w okolicy górnej granicy lasu i rozciąga po najwyższe tatrzańskie szczyty – słowacki Gerlach (2655 m n.p.m.) i polskie Rysy (2499 m n.p.m.). Wyżej wyjść się nie da. Co prawda na same wierzchołki, nawet niższych szczytów, kozice wchodzą niezbyt często. W górach nie szukają wrażeń estetycznych, ale pokarmu i schronienia. Gdy więc kozica pojawia się na tle nieba, to raczej na grani lub na przełęczy, w drodze z jednego zbocza na drugie. W trakcie bardzo śnieżnych i mroźnych zim zdarza się, że kozice schodzą do lasów w głąb dolin. Ulubione miejsca ich pobytu to jednak tereny otwarte o urozmaiconym krajobrazie – wysokogórskie łączki i niezbyt rozległe hale sąsiadujące ze stromymi skałkami, na które zawsze mogą uciec, gdy poczują się zagrożone.
Ponieważ kozice unikają zwartych zarośli kosodrzewiny i gęstego lasu, teoretycznie powinny występować tylko powyżej tych formacji roślinnych, których górny zasięg wyznaczają przede wszystkim warunki klimatyczne. Ale las i kosodrzewina nie mogą tworzyć zwartych zarośli na zbyt stromych zboczach lub na zbyt ubogich glebach. Swoje piętno na szacie roślinnej odcisnęli także ludzie. Tak wiec dolna granica występowania kozic w Tatrach jest dziś wypadkową warunków klimatycznych, orograficznych, geologicznych i historii gospodarczego wykorzystania gór przez ludzi. Najniżej można kozice obserwować tam, gdzie górna granica lasu została bardzo obniżona przez człowieka, np. w Dolinie Jaworzynki, lub tam, gdzie płaszcz lasu lub kosodrzewiny rozerwany jest przez turnie i ściany skalne, np. w Wąwozie Kraków i na Zawracie Kasprowym. We wszystkich tych miejscach, pojawienie się kozic na wysokości 1300 m n.p.m. nie jest czymś wyjątkowym.
W wyjątkowych sytuacjach kozice pojawiają się jeszcze niżej, z dala od swojego głównego obszaru występowania. Tak było na przykład 26 lipca 2006 r., gdy młodą kozicę zaobserwowano na skałach Nosala, na wysokości około 1100 m n.p.m., w odległości prawie trzech kilometrów od stałych miejsc występowania tego gatunku w Dolinie Jaworzynki. Podobna sytuacja miała miejsce miesiąc wcześniej na Słowacji, gdy 16 czerwca kozica pojawiła się nad kamieniołomem w Tatrzańskiej Kotlinie, na wysokości około 850 m n.p.m., nieco ponad kilometr od Fajksowej Czuby.
Najpierw gon, potem wykoty
Nowy rok zastaje kozy pasące się wspólnie z zeszłorocznymi i dwuletnimi koźlętami w stadach zwanych kierdelami. W tym czasie capy żyją samotnie, lub częściej w małych grupkach po dwie trzy, sztuki, troszcząc się tylko o siebie. Przyjęło się mówić, że kozie kierdele to grupy rodzinne. Tak zapewne jest w przypadku tych najmniejszych, liczących kilka sztuk. Obserwując jednak, z jaką łatwością małe stadka łączą się w większe, by po jakimś czasie ponownie się rozpaść, można podejrzewać, że to nie pokrewieństwo, a raczej przypadek i zbieg okoliczności decyduje o przynależności do kierdela. Relacje pokrewieństwa, ani w dużych kierdlach kóz z młodymi, ani w małych grupkach capów, nie zostały dotąd zbadane, ale na pewno w kierdelach liczących czasem kilkadziesiąt osobników, a w Alpach nawet ponad setkę, związki rodzinne nie mogą być zbyt silne. Oczywiście w tak małej populacji, jaka żyje w Tatrach, wszystkie osobniki są zapewne powiązane ze sobą jakąś relacją pokrewieństwa.
W maju, gdy w górach śniegu jest jeszcze bardzo dużo, ciężarne kozy oddzielają się od stada w poszukiwaniu ustronnych miejsc, w których na świat przyjdą młode. Wykoty, czyli okres narodzin, rozpoczynają się około połowy maja, po półrocznej ciąży. Nowo narodzone koźlę waży zaledwie 1–2 kg, ale niedługo po narodzinach próbuje stawać na swych nieproporcjonalnie długich nóżkach. Już następnego dnia po przyjściu na świat młode może chodzić za matką. Przez około trzy tygodnie kozy z noworodkami pozostają na uboczu i zasłaniają je własnym ciałem przed każdym niebezpieczeństwem. W tym czasie młode uczą się chrupać trawę, chociaż mleko będą ssać aż do jesieni.
Pod koniec maja matki z młodymi zaczynają łączyć się w niewielkie stada, do których stopniowo przyłącza się także starsza młodzież i bezdzietne kozy. Cały kierdel uczestniczy w we wspólnej opiece nad najmłodszym pokoleniem. Gdy na przykład jedna z samic leży na skalnej półce, zasłaniając schowane za nią młode, pozostałe pasą się na łące u podnóża skały. Gdy młode bawią się, zjeżdżając i fikając kozły na stromych płatach śniegu, zwykle towarzyszy im co najmniej jedna z matek. Pozostałe pasą się lub leżą spokojnie w pobliżu, przeżuwając trawę. Nie jest to jednak bezmyślne przeżuwanie – każda z leżących kozic zwrócona jest w inną stronę i czujnie lustruje okolicę, wypatrując śladów jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.
Zabawy na śniegu kilkumiesięcznych koźląt nie są tylko beztroskim zabijaniem czasu. Dzięki tym wybrykom, mogą one nauczyć się radzić sobie w stromym, górskim terenie, nabrać pewności siebie przy przeskakiwaniu nad urwiskiem i pokonywaniu stromych pól śnieżnych. Lato w górach jest bardzo krótkie. Gdy nadejdzie zima, na zabawę czasu nie będzie. Jeśli koźlęta nie będą potrafiły nadążyć za przemieszczającym się stadem, ich los będzie niepewny. W tym czasie capy w dalszym ciągu trzymają się na uboczu, i tylko przypadkiem obserwują beztroskie zabawy swojego potomstwa.
Jesienią rozpoczyna się okres kozich zalotów, czyli ruja. W październiku capy, które dotąd przebywały w bardziej ustronnych miejscach, zaczynają w pojedynkę poszukiwać towarzystwa samic. Gdy natrafią na kozy gotowe do rozrodu, zaczynają je traktować jak swój własny harem. Pilnują ich i nie odstępują na krok. Kozom chyba nie zawsze takie natarczywe towarzystwo jest miłe i nieraz próbują uciekać. Capy ruszają wówczas w pogoń. Każdy konkurent jest przez samozwańczego właściciela haremu przeganiany jak najdalej, czasem do sąsiedniej doliny. Do walk pomiędzy samcami dochodzi raczej rzadko, gdy spotkają się osobniki o bardzo podobnej kondycji i wielkości. W czasie tych walk dwa samce krążą wokół siebie, od czasu do czasu nacierając na siebie z impetem. Czasem, chociaż niezmiernie rzadko, taka próba sił może skończyć się śmiercią jednego z przeciwników. Dzieje się tak, gdy dwa samce spotkają się na wąskiej półce skalnej nad przepaścią i jeden z nich zostaje strącony w dół. O sukcesie w walce decyduje kondycja fizyczna wyrażająca się przede wszystkim masą mięśni. Dlatego najmłodsze, półtoraroczne capy, choć fizycznie zdolne do rozrodu, nie mają praktycznie żadnych szans na spłodzenie potomstwa. Koza może zajść w ciążę już w drugim roku życia. Od tego czasu, co roku, aż do końca swych dni może wydawać na świat kolejne koźlę. Bliźniaki pojawiają się niezmiernie rzadko. Ruja trwa czasem aż do grudnia. Od ciągłych gonitw capów za kozami i capów za innymi capami zwana jest gonem. Wyczerpane tymi gonitwami samce wracają do samotniczego życia starych kawalerów.
Jeść, przeżuwać i spać
Krótkie zimowe dni kozice niemal w całości wykorzystują na poszukiwanie pożywienia. Nie są bardzo wybredne, więc gdy pokrywa śnieżna jest skąpa, tak jak tej zimy, pokarm jest dostępny praktycznie wszędzie. Wystarczy trochę grzebnąć nogą, żeby dostać się do zmarzniętej zeszłorocznej roślinności. W wielu miejscach można zgryzać porosty wprost z wystających ponad śnieg skał. Gdy jednak spadnie gruba warstwa śniegu, mają do wyboru dwie możliwości. Albo poszukują pokarmu w stromych miejscach w pobliżu grani, turni i innych wypukłości terenu, gdzie śnieg często jest wywiany, albo schodzą w okolice górnej granicy lasu, gdzie chętnie zgryzają pędy drzew i krzewów oraz porosty obficie obrastające grubsze gałęzie wystające ponad śnieg. Robią to zresztą także, gdy śniegu nie ma zbyt wiele.
Wiosną, gdy dzień staje się dłuższy, a pokarm łatwiej dostępny, kozice mają więcej czasu na zabawę, odpoczynek i wędrówki w poszukiwaniu smaczniejszych pastwisk i bezpieczniejszych ostoi. Żerują wówczas najczęściej o świcie i o zmierzchu, kiedy rośliny pokryte są rosą. Dzięki temu nie muszą szukać wody do picia. Upalne letnie dni spędzają ukryte w zacienionych i wilgotnych zakamarkach skalnych. Gdy doskwiera im chłód poranka, wędrują na nagrzane słońcem stoki. Po wieczornym posiłku wchodzą na niedostępne półki skalne, gdzie układają się do snu. Wstają często jeszcze przed świtem, aby uszczknąć trochę traw, zanim pierwsze promienie słońca osuszą krople rosy.
Letnia dieta kozic jest bardzo urozmaicona i obejmuje ponad sto gatunków traw i ziół. Wśród nich znaleźć można goryczki, sasanki, wrzosy, borówki, wierzby, ostróżki, koniczyny i wiele innych. Chętnie jedzą też żółte omiegi kozłowce, których nazwa wyraźnie wskazuje, czyim są przysmakiem. Czasem zgryzają rosnącą na halach ciemiężycę zieloną, która uważana jest za roślinę trującą. Być może w ten sposób, jedząc ją w małych ilościach, pozbywają się pasożytów, które mogą być przyczyną kozich niedomagań. Chętnie podgryzają także goryczkę kropkowaną, która od dawna używana jest przez górali jako lek na dolegliwości żołądkowe. Czasem widuje się, jak masywne pędy tej goryczki są wygryzane przez kozy aż do nasady korzenia.
Krótkie życie, pełne niebezpieczeństw
Na życie kozic, zwłaszcza tych najmłodszych, czyha w górach wiele niebezpieczeństw. Prawie bezbronne zwierzęta, których jedyną skuteczną obroną jest ucieczka, są łakomym kąskiem dla wielu drapieżców. Najbardziej niebezpieczny jest ryś. Ten zwinny, dziki kot pod względem wielkości dorównuje kozicom. Wykazuje też dużo sprytu w skalnych wspinaczkach. Znacznie rzadziej kozice są atakowane przez wilki, zwykle wtedy, gdy skryją się w lesie przed śniegiem i mrozem. Zdarza się jednak, że wilcza wataha zapuści się w łatwiejsze tereny w piętrze hal i turni, gdzie udaje się jej dopaść słabszą kozę. Niedźwiedzie w ogóle rzadko polują, a na kozice zupełnie wyjątkowo. W historii Tatrzańskiego Parku Narodowego jak dotąd tylko raz zaobserwowano niedźwiedzia, któremu udała się ta sztuka. Jego łupem padło kilkumiesięczne koźlę. Lisy dość często penetrują tereny zamieszkane przez kozice, jednak jak dotąd nie zanotowano skutecznego ataku lisa na młode koźlęta, gdyż z racji wielkości tylko te są w jego zasięgu. Nie można jednak wykluczyć, że sytuacje takie się zdarzają.
Atak możliwy jest także z powietrza. Orły przednie są w stanie upolować młode koźlę. Nie są to jednak przypadki zbyt częste, gdyż tych ptaków żyje w Tarach bardzo niewiele i zdecydowanie wolą polować na świstaki. Natomiast dość często spotykane w Tatrach kruki są z natury padlinożercami i zwykle jedynie sprzątają resztki po uczcie większych drapieżców. Zdarza się jednak, że stado kilku lub nawet kilkunastu kruków atakuje młode koźlę, próbując odbić je od stada i zepchnąć w przepaść.
Niemal co roku pewna liczba kozic ginie w lawinach. Wydawałoby się, że zwierzęta te powinny mieć niezawodny instynkt pozwalający na uniknięcie tego niebezpieczeństwa. Okazuje się jednak, że nawet takie ekspertki jak kozice czasem mylą się w ocenie stopnia zagrożenia lawinowego. Biorąc jednak pod uwagę, że praktycznie przez całą zimę są narażone na to niebezpieczeństwo, straty i tak należy uznać za niewielkie. Pewne zagrożenie dla kozic niosą również przymrozki, które pokrywają skały warstewką cienkiego lodu. Notowane były przypadki, gdy kozice próbując przejść znanymi sobie od lat przesmykami, napotykały na taką słabo widoczną szklaną polewę i spadały w przepaść.
Życie w górach nie jest łatwe i bezpieczne, toteż bardzo rzadko wiek dzikich kozic przekracza 20 lat. Prawdopodobnie najwięcej ginie ich już w pierwszym roku życia. Niektóre źródła podają, że pierwszej rocznicy urodzin nie doczeka więcej niż połowa koźląt. Obserwacje prowadzone w Tatrach są bardziej optymistyczne – większość z nich szczęśliwie przeżywa zimę. W niewoli kozice dożywają 25 lat.
Człowiek, wróg i obrońca
Nie wiadomo dokładnie, kiedy pierwszy raz człowiek zapolował w Tatrach na kozice. Może śladem tego są wspomniane wcześniej kości kozic znalezione w Jaskini Obłazowej? W czasach nam bliższych, gdy zwierzyny było coraz mniej, a chętnych na nią coraz więcej, łowcy kozic zaczęli się dzielić na legalnych, czyli myśliwych, i nielegalnych, czyli kłusowników. Do pierwszej, uprzywilejowanej grupy należeli głównie posiadacze majątków ziemskich w Tatrach, jak na przykład Homolascowie, Uznańscy czy książę Christian Hohenlohe oraz zaproszeni przez nich goście. Drugą grupę zwykle stanowiła uboga ludność miejscowa.
W połowie XIX wieku tępienie zwierzyny w Tatrach, legalne i nielegalne, przyniosło tak katastrofalne skutki, że zaczęto bić na alarm. W 1865 r. pojawiła się anonimowa broszura Upomnienie Zakopianów i wszystkich Podhalanów, aby nie tępili świstaków i dzikich kóz, której autorstwo przypisywane jest księdzu Eugeniuszowi Janocie. On to, wraz z Maksymilianem Nowickim, przyczynił się do uchwalenia przez galicyjski Sejm Krajowy we Lwowie w 1868 r. „ustawy względem zakazu łapania, wytępienia i sprzedawania zwierząt alpejskich właściwych Tatrom, świstaka i dzikich kóz”. Była to jedna z pierwszych tego typu ustaw na świecie. 19 lipca 1869 r. ustawa została podpisana przez cesarza Franciszka Józefa I, za kontrasygnatą austriackiego ministra spraw wewnętrznych Karola Giskry. Tym samym zaczęła obowiązywać w całym „Królestwie Galicyi i Lodomeryi z Wielkiem Księstwem Krakowskiem”. Za polowanie lub łapanie świstaków i kozic, a także za sprzedaż tych zwierząt oraz sadła zrobionego ze świstaków groziła kara grzywy od 5 do 100 złotych reńskich lub, w razie braku możliwości zapłacenia grzywny, areszt w liczbie dni od jednego do dwudziestu. Ustawa ta nie obowiązywała ani w Tatrach Spiskich, ani Liptowskich, ani Orawskich, należących wówczas do Królestwa Węgier.
Jeszcze przed uchwaleniem wspomnianej ustawy Nowicki i Janota wsparci autorytetem Komisji Fizjograficznej c.k. Towarzystwa Naukowego Krakowskiego, do której obaj należeli, przekonali Edwarda Homolacsa, ówczesnego właściciela dóbr zakopiańskich, do konieczności zaprowadzenia straży myśliwskiej. Straż tę 6 października 1866 r. powierzono urzędowo znanym przewodnikom tatrzańskim trudniącym się w przeszłości także kłusownictwem, Jędrzejowi Bachledzie Wali oraz Maciejowi Gąsienicy Sieczce. Na utrzymanie straży hrabia Włodzimierz Dzieduszycki oraz Janota i Nowicki ofiarowali 40 złotych reńskich.
Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Wkrótce jednak pojawiły się problemy. Tylko przez dwa lata straż myśliwska w Tatrach pozostawała pod zwierzchnictwem właścicieli dóbr zakopiańskich. Jak pisał dr Aleksander Kremer, przewodniczący Komisji Fizjograficznej: „po wstrętnem zajściu na jednem z polowań p. E. Homolacz, podonczas członek Komisji fizyograficznej, nie chcąc w polowaniu na kozice żadnego uczynić ustępstwa, wystąpił z grona Komisji, oświadczając zarazem, iż cofa wszelkie przez siebie zrobione przyrzeczenia, mogące mieć jakikolwiek związek z ochroną kozic (21 paźdź. 1868)”. Wobec powyższego straż myśliwska przeszła „pod rozkazy państwa poronińskiego”, w szczególności jego właściciela Adama Uznańskiego. Pieczę nad strażą sprawowała nadal Komisja Fizjograficzna, która dzięki prywatnym sponsorom finansowała praktyczną ochronę kozic i świstaków w Tatrach. Gdy w 1873 r. powstało Towarzystwo Tatrzańskie, do jego zadań statutowych zaliczono ochronę przyrody górskiej, zwłaszcza kozicy, świstaka i szarotki. Towarzystwo wzięło na siebie ciężar finansowania i nadzorowania straży myśliwskiej. Kłusownictwa jednak nigdy nie udało się zupełnie wytępić. Nie ustawały też starania ze strony myśliwych, aby kozicę wyjąć spod opieki ustawy i zaliczyć w poczet zwierząt łownych. Dr Jan Zduń, właściciel dóbr Raba Wyżnia, delegat Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego na powiat nowotarski, pisał w 1899 r. na łamach „Łowca”, organu tegoż towarzystwa, że kozica została pominięta w nowej galicyjskiej ustawie łowieckiej, gdyż: „Przez lat 30 kozice rozmnożyły się już i jest ich, o ile od leśniczych i leśnych Tatrzańskich rewirów mogłem się dowiedzieć, na polskiej stronie Tatr około 1000... Granica węgierska idzie szczytami Tatr, miejscami”. Warto też zauważyć, że na odznace Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego widniała właśnie kozica.
W Tatrach Słowackich, będących wówczas częścią Królestwa Węgier, kozica była aż do końca pierwszej wojny światowej zwierzęciem łownym z okresem ochronnym od 15 grudnia do 1 sierpnia. Tylko koźlęta podlegały całorocznej ochronie. Prawa właścicieli ziemskich do wyłączności w polowaniu na kozice były też notorycznie naruszane przez kłusowników, w tym także zachodzących z polskiej strony. Również w międzywojennej Czechosłowacji, kozica podlegała prawu łowieckiemu. W 1933 r. zarządzeniem Prezydenta Republiki wprowadzono całoroczny okres ochronny dla kozic. Specjalna komisja mogła jednak dozwolić na odstrzał tam, gdzie kozic było pod dostatkiem. Aby więc umożliwić sobie polowanie na te zwierzęta, właściciele niektórych rewirów łowieckich w Tatrach znacznie zawyżali liczebność kozic.
Druga wojna światowa i lata tuż po niej to kolejny okres katastrofalnego spadku pogłowia kozic. Liczba kozic w polskich Tatrach była chyba wówczas najniższa w historii, szacowano ją na 26 osobników. W tym czasie na Słowacji było również bardzo mało kozic, choć trudno dokładnie powiedzieć ile, bo różne źródła podają od 132 do 300 osobników.
Policzyć kozice
Pytanie, jak wiele kozic żyje w Tatrach, od wielu lat nurtuje przyrodników. Odpowiedź nigdy nie była prosta. Od XIX wieku wielokrotnie podawano różne stany liczebne kozic, ale zwykle były to bardzo ogólne szacunki, niepoparte solidną inwentaryzacją terenową. Na przełomie wieków na łamach „Łowca. Organu Galicyjskiego Towarzystwa Łowieckiego” przetoczyła się ciekawa dyskusja na ten temat. Została ona sprowokowana przez Tadeusza Czarkowskiego-Golejewskiego, ordynata na Wysuszce pod Borszczowem (Ukraina Zachodnia). Jako były starosta nowotarski, a jednocześnie myśliwy stwierdził, że za czasów jego urzędowania, a więc w ostatniej dekadzie XIX wieku „było ich policzonych sztuk 6 w całych Tatrach na naszej stronie”. Na to odezwał się wspomniany już dr Jan Zduń, zapalony myśliwy. Ripostował: „zależało mi bardzo na pewnym obliczeniu ilości kozic i przy pomocy właścicieli i zarządców, oraz straży dóbr Zakopane i Poronin, obliczyliśmy ilość kozic w zimie 1904”. Dalej podaje liczbę kozic w poszczególnych rewirach: Rohacze 15, Tomanowa 20, Kraków 50, Giewont i Mała Łąka 30, Strążyska 20, Kasprowa 30, Krzyżne i Pańszczyca 50, Wołoszyn 40, Czuba i Miedziane 20 oraz Żabie i Morskie Oko 20. Łącznie miało być wówczas 305 kozic (chociaż po zsumowaniu wychodzi 295). Według Marcelego Marchlewskiego w bibliotece Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie znajdował się numer „Łowca”, na którym inny zapalony myśliwy tatrzański Stanisław Barabasz, naniósł swoje poprawki na inwentaryzację Zdunia, redukując liczbę kozic w polskich Tatrach o ponad połowę. Warto zauważyć, że pięć lat wcześniej doktor Zduń też powoływał się na informacje od służby leśnej i podawał ponad trzykrotnie większą liczbę kozic w polskich Tatrach.
Na Słowacji dokładniejsze liczenia tatrzańskich kozic rozpoczęto w 1932 r., a ich inicjatorem była Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych. Liczenia te miały stać się podstawą ustalenia limitów odstrzału kozic, które po dziesięciu latach obowiązywania całorocznego okresu ochronnego znowu miały stać się przedmiotem polowań. Pierwsze liczenia odbywały się w ramach rewirów łowieckich, prowadzili je właściciele i najemcy poszczególnych rewirów, a chęć zwiększenia limitów odstrzału mogła być przyczyną zawyżania pogłowia zwierząt. Po utworzeniu w Tatrach Słowackich parku narodowego w 1949 r. i objęciu kozic ochroną liczenia odbywały się dalej w identyczny sposób. Choć prowadzili je już nie właściciele rewirów łowieckich, a pracownicy Parku, pogłowie kozic mogło być jednak dalej zawyżane. Tym razem nie z powodów praktycznych, a ideologicznych – przecież wykazując spadek liczebności, można by się narazić na zarzut nieskutecznej pracy dla dobra socjalistycznej ojczyzny. Po polskiej stronie podobną akcję przeprowadzono po raz pierwszy w 1957 r. sposobem stosowanym na Słowacji i w terminie uzgodnionym z zarządem TANAP-u.
Główne założenia liczenia kozic wypracowane na Słowacji w 1932 r., obowiązują do dziś. Cały obszar występowania kozic jest podzielony na rejony obserwacyjne. Ich liczba była zmienna – po polskiej stronie jest ich obecnie 30, po słowackiej 60. Rejony te są przydzielane zespołom spisowym, których zadaniem jest dokładna penetracja przydzielonego terenu. Zespoły otrzymują arkusz spisowy, do którego wpisują dokładną godzinę obserwacji, informacje na temat płci i wieku zwierząt, ewentualnie ich stanu zdrowotnego lub cech szczególnych. Kozice zauważone w sąsiednich rejonach (także za granicą państwową) są również odnotowywane. Zasadnicze liczenie odbywa się w okresie rui, kiedy capy są bardziej ruchliwe i zbliżają się do kierdeli złożonych z kóz i młodych. Po zebraniu danych od wszystkich zespołów porównuje się je ze sobą w celu wyeliminowania powtórzonych obserwacji. Jeśli na przykład dwa zespoły spisowe zaobserwowały w niedużych odstępach czasu i w niezbyt oddalonych od siebie miejscach kierdel kozic o tej samej liczbie starych i młodych osobników, przyjmuje się, że był to ten sam kierdel i w podsumowaniu liczy tylko raz. Na koniec porównuje się wyniki uzyskane w obu parkach narodowych.
Dokładność stosowanej w Tatrach metody liczenia kozic zależy od sumienności obserwatorów. Według niektórych opinii w Tatrach Wysokich 10 do 20 proc. tych zwierząt nie zostaje zinwentaryzowane, a w Tatrach Bielskich pominięte jest zwykle 5 do 8 proc. Inni szacują dokładność liczenia maksymalnie na 90 proc. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, o ile ostateczny wynik liczenia różni się od rzeczywistej liczby tych zwierząt. Być może czasem udaje się trafić w dziesiątkę, ale nigdy nie wiadomo kiedy.
Populacja kozic tatrzańskich tworzy całość niepodzieloną granicą państwową ani granicami parków narodowych. Migracje tych zwierząt są jeszcze stosunkowo słabo poznane, istnieją jednak bezpośrednie obserwacje świadczące, że mogą one w krótkim czasie przemierzyć kilka sąsiednich dolin, zwłaszcza w okresie rui, czyli właśnie wtedy, gdy organizowane jest główne liczenie. Nawet najdokładniejsze liczenie po stronie polskiej bez współpracy ze stroną słowacką pozwala jedynie na ustalenie liczby kozic w danym momencie przebywających na terenie TPN. Wynik ten, zadowalający dla celów sprawozdawczych, nie może być jednak brany pod uwagę przy analizie dynamiki populacji. Każda zmiana liczebności kozic po stronie polskiej może być wówczas tłumaczona transgranicznymi migracjami. Aby objąć liczeniem cały obszar występowanie kozic w Tatrach, konieczna jest odpowiednia liczba doświadczonych obserwatorów. Przy co najmniej dwuosobowej obsadzie aktualnie obowiązujących rejonów spisowych powinno być to minimum 60 osób po stronie polskiej i ponad 160 na Słowacji. Nie zawsze się to udaje. Innym ważnym czynnikiem jest pogoda. Liczenie prowadzone przy ograniczonej widoczności lub w niekorzystnych warunkach pogodowych, np. przy silnym wietrze, gdy kozice chowają się w różnych zacisznych zakamarkach, nie ma w ogóle sensu.
Tendencyjnie o tendencjach
Po przeanalizowaniu polsko-słowackich liczeń kozic przeprowadzonych w latach 1957–2004 stwierdzono, że tylko czterokrotnie przeprowadzono tę akcję przy zachowaniu wszystkich warunków zapewniających jej wysoką dokładność. Dlatego nawet do najświeższych danych na temat liczby kozic w Tatrach należy podchodzić z dużą rezerwą. Trzeba pamiętać, że celem akcji jest ustalenie aktualnej tendencji, a nie dokładnej liczby kozic co do jednej sztuki. Nie można więc traktować dosłownie informacji podawanych czasem przez prasę, że w Tatrach Polskich od ubiegłego roku przybyło na przykład 5 kozic lub ubyło 11.
Analizując wykres liczebności kozic utworzony na podstawie danych z kolejnych liczeń, nabiera się wątpliwości, czy rzeczywiście te dane prawidłowo ilustrują tendencje populacji. Bo przecież jeśli kozice tatrzańskie stanowią jedną populację, to po obu stronach granicy powinniśmy obserwować te same tendencje. Tak jednak nie było. W Polsce od powstania Parku aż do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku tendencja była pozytywna – pogłowie kozic pomału rosło. Tymczasem na Słowacji od 1964 r. aż do końca ubiegłego wieku tendencja była zdecydowanie negatywna.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku zespoły inwentaryzacyjne po obu stronach granicy były zgodne – tendencja jest negatywna. Istniało realne niebezpieczeństwo, że jeśli tendencja spadkowa w liczebności kozic nie zostanie zahamowana, kozice wyginą w ciągu kilku najbliższych lat. Aby temu przeciwdziałać, poważne gremia zaczęły szukać przyczyn tego zjawiska. Wskazywano między innymi na anomalie pogodowe, a zwłaszcza majowe i czerwcowe nawroty zimy, w czasie których mogły ginąć nowo narodzone koźlęta, na możliwość występowania epizoocji, czyli zwierzęcych chorób o charakterze epidemii, na zwiększoną presję drapieżników, wywołaną przetrzebieniem przez myśliwych zwierzyny leśnej, saren i jeleni, które zawsze były podstawą wyżywienia wilków i rysi. Wskazywano też na możliwość konkurencji przy zdobywaniu pokarmu ze strony jeleni, których stada składające się z kilkudziesięciu osobników coraz częściej zaczęły się pojawiać na wysokogórskich halach.
Podkreślano również szkodliwą działalność człowieka. W pierwszym rzędzie wskazywano na kłusownictwo, ale także na zwiększony i niezdyscyplinowany ruch turystyczny we wszystkich formach: od turystyki pieszej przez narciarstwo po loty na paralotniach. Pod uwagę brano również oddziaływanie akcji ratunkowych, które szły w ślad za zwiększoną presją turystyczną. Za szczególnie niebezpieczne, choć niestety nieuniknione, uznane zostały loty śmigłowcem. Badano również oddziaływania dalekiego zasięgu, jakimi są zanieczyszczenia przynoszone przez wiatry nad Tatry z odległych ośrodków przemysłowych. Nie udało się jednak udowodnić, że któryś z tych czynników przyczynił się szczególnie do katastrofalnego spadku pogłowia kozic. Przyjęto więc, że doszło do tego w wyniku ich wspólnego działania. Tendencja spadkowa w liczebności kozic zatrzymała się na przełomie wieków, a obecnie zauważa się powolny wzrost liczebności tych zwierząt. Można chyba już powiedzieć, że przyszłość kozicy tatrzańskiej jest zabezpieczona. Przynajmniej na jakiś czas.
Tomasz Zwijacz Kozica
Filip Zięba
W polskim piśmiennictwie często podkreślano, że kozica tatrzańska została oficjalnie uznana za odrębny podgatunek na międzynarodowym zjeździe teriologicznym w Brnie w 1971 r. Stąd też taka data podawana zwykle przy nazwie podgatunkowej, chyba we wszystkich dotychczasowych polskich publikacjach naukowych o kozicach. Jest to powtórzenie za niektórymi starszymi publikacjami słowackimi. Tymczasem według zasad nomenklatury zoologicznej wiążąca jest data publikacji opisu diagnozy taksonomicznej. Milič Blahout, który przedstawił wyniki swojej pracy na wspomnianym zjeździe, opublikował je dopiero rok później, w wydawanym przez Uniwersytet w Brnie czasopiśmie „Zoologické listy“ w arytykule Taxonomie der Population von Rupicapra rupicapra (Linné, 1758) in der Hohen Tatra (tom 21, nr 2, str. 115–132).
Co prawda już w 1845 r. Karol Lucjan Bonaparte, bratanek cesarza Francuzów Napoleona I, opisał kozice żyjące w Pirenejach jako osobny gatunek, ale jego opinia nie znalazła uznania w ówczesnym świecie nauki. Nowicki wspomina, że „różnice kozic postrzeganych dotąd w rozmaitych górach tak są podrzędne, iż nie można ani myśleć o ich rozdzieleniu na osobne gatunki”. Dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku nauka przyznała rację Bonapartemu i kozica pirenejska awansowała do rangi gatunku.
Nowicki tak tłumaczył potrzebę wprowadzenia do polskiej nomenklatury zoologicznej nazwy kozica: „Podhalanie tatrzańscy używają nazw koziczki (kozicki), kozy dzikie lub po prostu kozy. Z tych nazw pierwsza tylko zasługiwałaby na zatrzymanie, gdyż kozica jest antylopą, a nie kozą lub kozą dziką…”. Wynika z tego, że górale używali wówczas raczej zdrobnienia kozicka, które chyba pochodziło wprost od słowa koza (tak jak od owcy pochodzi owiecka). Prawdopodobnie więc dopiero od tego zdrobnienia utarła się, lub wręcz została utworzona przez Nowickiego, forma kozica, bardziej poważna i naukowa. W gwarze góralskiej forma ta nadal nie jest tak popularna jak koza i kozicka.
Systematyka
gromada – ssaki Mammalia
rząd – parzystokopytne Artiodactyla
podrząd – przeżuwające Ruminantia
rodzina – pustorogie Bovidae => w tym bawoły, antylopy, żubry, bizony i bydło domowe
podrodzina – kozłowate Caprinae => w tym kozy, koziorożce i owce
plemię – Rupicaprini
rodzaj – kozica Rupicapra
Gatunki i podgatunki w rodzaju Rupicapra, ich rozmieszczenie oraz liczebność
kozica, kozica północna lub kozica północno-wschodnia Rupicapra rupicapra Linne 1758
kozica alpejska R. r. rupicapra Linne 1758 – Alpy, ponadto introdukowane jako zwierzyna łowna w wielu miejscach w Europie oraz na Nowej Zelandii (patrz tekst Kozica do góry nogami). Pierwsza introdukcja miała miejsce już w 1863 r. Kozice z Alp Bawarskich przesiedlono wówczas do Norwegii (region Telemark). Próba ta nie powiodła się. Udane przesiedlenia zaczęły się na początku XX wieku.
kozica azjatycka, kozica anatolijska lub kozica turecka R. r. asiatica Lydekker 1908 – Azja Mniejsza, Góry Pontyjskie, Taurus
kozica kaukaska R. r. caucasica Lydekker 1910 – Kaukaz
kozica bałkańska R. r. balcanica Bolkay 1925 – Bałkany
kozica kartuska R. r. cartusiana Couturier 1938 – masyw Chartreuse, Prealpy Sabaudzkie
kozica karpacka R. r. carpatica Couturier 1938 – Karpaty Rumuńskie
kozica tatrzańska R. r. tatrica Blahout 1971 – Tatry, ponadto introdukowana w Niskich Tatrach
kozica iberyjska, kozica pirenejska, kozica południowa lub kozica południowo-zachodnia Rupicapra pyreneica Bonaparte 1845
kozica pirenejska R. p. pyreneica Bonaparte 1845 – Pireneje
kozica apenińska lub kozica Abruzzów R. p. ornata Neumann 1899 – Apeniny – przez niektórych zoologów uważana za osobny (trzeci) gatunek kozicy R. ornata
kozica kantabryjska R. p. parva Cabrera 1911 – Góry Kantabryjskie
O tym, jak trudno prawidłowo ocenić wiek kozicy, świadczy pewna anegdota. Kilka lat temu pracownicy TPN przynieśli do dyrekcji Parku kozicę znalezioną w lawinisku pod Żlebem Kirkora. W notatce dołączonej do znaleziska napisano, że jest to dwuletnie koźle. W dyrekcji postanowiono wykonać sekcję zwłok i sprawdzić treść żołądka. Po otwarciu brzucha, znaleziono w nim... embrion koźlęcia. Domniemany dwulatek okazał się być dorosłą i do tego ciężarną kozą. Przyczyną pomyłki było częściowe obłamanie obu haków.
Wymiary (osobniki dorosłe w sile wieku)
– długość ciała od nasady ogona po czubek nosa 120–140 cm
– wysokość w kłębie 80–90 cm
– waga: capy 35–50 kg, kozy 25–40 kg, pod koniec zimy może spaść do 18–25 kg
– ogon 3–4 cm bez włosów (z włosami do 14 cm)
– ucho 9–15 cm
– racice (wymiary tropów) 4–5 x 5,5–6 cm, długość kroku 30–45 cm